środa, 25 lipca 2012

4.

Wow, wow. Już 4 rozdział a ja nadal nie wiem czy ktoś to czyta, ale statystyki są spoko.
Piszcie komentarze pod tym rozdziałem jak się wam podoba : ]
I znowu przed zaśnięciem obmyślałam fabułę :D
_____________

Ginny była u pielęgniarki, która przewiązała jej kostkę bandażem i dała jakieś lekarstwa przeciwbólowe. Dziewczyna dostała też kule, aby mogła normalnie chodzić. Była akurat pora kolacji, kiedy spotkała Hermionę.
- Hermi ! Przepraszam Cię, że wyciągnęłam Cię ze sobą. Wszystko w porządku?
- Tak, jestem tylko lekko stłuczona od upadku.
- Ale, ty.. wiesz kto rzucił na Ciebie zaklecie ?
- No , raczej wiem. Kiedy wypowiadał zaklęcie zdążyłam zobaczyć jego twarz i..i to był Malfoy.
Ginny spodziewała się każdej odpowiedzi ale nie tej ! Przecież Draco ją uratował. Zaraz, zaraz. Skoro on rozbił jej wazon na głowie to jest odpowiedzialny za jej kostkę, a tak sie o nią wielce martwił. Gnojek.
- Posłuchaj. Ja.. wczoraj Malfoy przyniósł mnie do salonu. Niósł mnie na rękach całą drogę.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem pewna - wycedziła.
- Widocznie nie chciał żeby wyszło na niego. Wszystko sobie dokładnie zaplanował. Tylko zastanawiam się czego mógł szukać.
- I skąd znał hasło.
Kiedy dziewczyny przyszły na kolację, Harry i Ron już tam siedzieli ale stwierdziły, że narazie nie będą im tego mówić. Ginny obejrzała się na stół ślizgonów. Draco siedział obok Pansy Parkinson która kleiła się do niego jak rzep, poczuła ukłucie zazdrości. "To nie na myśl o Malfoy'u. Niemożliwe. Nie będę o nim myślała. W ogóle."


Po kolacji, kiedy wszyscy poszli do salonu gryfonów, Ginny schowała się za murkiem obok skrytki na mopy i podobne rzeczy. Kiedy Draco przechodził chwyciła go za szatę i wciągnęła do 'składzika'.
- Co ty robisz?
- Posłuchaj Malfoy. Wiem, że to Ty wszystko zrobiłeś ! Rzuciłeś na Hermionę zaklęcie, potem przez Ciebie zemdlałam i PRZEZ CIEBIE MAM SKRĘCONĄ ..- chłopak zatkał jej usta dłonią.
- Cśś.. idzie Filch. Mówie zamknij się . - wyszeptał. Kiedy kroki ucichły puścił ją.
- KOSTKĘ. Wiesz co? Jesteś zwykłym oszustem. I jak ja w ogóle mogłam pozwolić żebyś mnie niósł? Już bym wolała się czołgać po ziemi.
- Uspokój się, dobra ? Nie wiesz dlaczego to zrobiłem i masz nie wiedzieć. A poza tym nie masz dowodów, twoje marne słowa nic Ci nie dadzą.
- Idiota. - odparowała Ginny i wyszła.


Kiedy wracała do salonu, spotkała Lunę siedzącą przy oknie. Okno było otwarte na oścież. Dziewczyna oglądała trening Qudditcha.
- Cześć Ginny. Patrz jak fajnie grają, ale uważaj ktoś wylał pod oknem coś śliskiego, łatwo się poślizgnąć i wypaść.
- Okej. - Powoli podeszła do okna i usiadła na parapecie. Przez 10 minut oglądały trening drużyny gryfonów.
- No dobra, ja muszę się zbierać. Mam coś jeszcze do załatwienia - powiedziała Luna, ostrożnie schodząc z parapetu. Pomachała do koleżanki i poszła w stronę salonu krukonów. Ginny oglądała jeszcze ćwiczenia przez 15 minut po czym stwierdziła, że lepiej już wróci. Niestety zapomniała o wylanym czymś pod oknem. Kiedy energicznie stanęła na kafelkach, prawa noga poślizgnęła się na "mazi" i dziewczyna wyleciała przez okno, uderzając o kant zabandażowaną nogą. Zdążyła chwycić się parapetu z zewnątrz, ale to nic jej nie dało. Nie potrafiła się podciągnąć, kostka za bardzo ją bolała. "No to już po mnie. Pewnie spadnę." W myślach już widziała nagłówki w Proroku Codziennym. "Straszliwy wypadek w Hogwarcie". Łzy spłynęły jej po policzkach. Wiał straszny wiatr, zaczęły ziębić ją palce.
- POMOOCYY ! NIECH KTOŚ MI POMOŻE !
Grupka gapiów zebrała się na dziedzińcu.


Draco Malfoy szedł właśnie do salonu ślizgonów. Myślał o tym co Ginny zrobi z informacjami na jego temat, kiedy usłyszał krzyk. Popatrzył na dziedziniec. Stała tam grupka gapiów pokazujących sobie coś lub kogoś palcami. Kiedy wyszedł zobaczył dziewczynę która kurczowo trzymała się parapetu. "O cholera ! Przecież to Ginny !"
- Accio miotła ! - wykrzyczał. Podleciała do niego czyjaś miotła, ale nie zawracał sobie głowy czyja to. Wskoczył na nią i podleciał do Ginny.


Usłyszała, jak ktoś wzywa miotłę. "Pewnie mam już omamy. Wydaje mi się, że ktoś mnie uratuje". Po chwili zobaczyła ciemną plamę zbliżającą się do niej. Wiał niemożliwy wiatr, więc dziewczyna była bardzo zziębnięta. Kiedy ktoś na miotle podleciał bliżej zobaczyła twarz Draco.
- Szczerze. To wole spaść. - Wypowiadając te słowa, zdarzył się dziwny zbieg okoliczności ponieważ zaczęła spadać. W dół i w dół i w.. i nagle ktoś ją złapał. Kiedy Ginny ogarnęła sytuację zorientowała się, że siedzi na miotle za Malfoy'em.
- Mam już dość tego, że ciągle mnie ratujesz, jasne? Każdy mogłby mi pomóc, ale to musiałeś być akurat TY. Ooo ! I pewnie tą maź też ty wylałeś ! Chcesz mnie zabić człowieku ?
- Zamknij się ! To nie ja , jasne ? Nie wiem kto wylał tam te cholerstwo. ALE NIE JA ! A teraz się trzymaj będę lądował. Dziewczyna kurczowo chwyciła się go za szatę. Kiedy była już na ziemi, nawet nie podziękowała. Po prostu odeszła bez słowa. Podbiegł do niej Ron.
- Ginny ! Widziałem Cię jak tam dyndałaś. Oszalałaś? Co się stało? I dlaczego kręcisz z Malfoy'em ? 
Od razu zalał ją falą pytań.
- To był wypadek. A poza tym nie wiem dlaczego ON mnie uratował ! Czy ja się o to prosiłam ?
Odeszła tak szybko,na ile pozwoliła jej zabandażowana noga. Kiedy szła usłyszała, że ktoś ją woła.
- Ginny ! Ej ! Zaczekaj! 
Był to Draco ..
_______________
No i to na tyle 4 rozdziału. Mam nadzieję, że się wam spodoba i PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz