Cześć moje czytelniczki, wiem, że niektóre z was mogą codziennie patrzeć na bloga czy czegoś nie dodałam i pewnie jesteście zawiedzione, że nic nowego się nie pojawia. Cóż.. zrobiłam ten post po to żeby się wam wytłumaczyć. Jestem w klasie 2 gimnazjum która naprawdę nie jest prosta a staram się o świadectwo z paskiem więc nie mogę już na początku jechać na samych 3. A takie miałabym oceny jeśli spędzałabym tutaj tyle czasu, żeby rodziały pojawiały się tak często jak w wakacje. Mam strasznie dużo sprawdzianów, kartkówek i lektur, że nie mam nawet czasu nic napisać. Jedynie szybko wrzucę jakiegoś posta na fanpage'a. Postaram się pisać dużo w weekendy, ale jak wiecie wena nie nadchodzi wtedy kiedy chcemy więc nie zawsze będzie mi wychodziło. Ten post nie jest po to żeby zakończyć bloga, bo nadal będę pisała, ale po to żeby uświadomić wam, dlaczego nie jestem już tak aktywna.
Jeszcze raz przepraszam : )
sobota, 22 września 2012
poniedziałek, 3 września 2012
13.
Udało mi się dość szybko napisać przyzwoitej długości rozdział :> To macie tak, dlatego, że jak pisałam rozdziały nie będą pokazywały się tak często jak w wakacje. A teraz zapraszam do czytania ;)
__________
Spanikowana, chwyciła Draco za rękę i pobiegła w bok, żeby schować się gdzieś w krzewach.
- Ginny, oni nas zobaczą. On tu idzie, jego mina nie wyraża nic dobrego. - zabrzmiało poważnie, ale chłopak powiedział to z nutką rozbawienia w głosie.
- Czy Ciebie to śmieszy? - uderzyła go w ramię.
- Ginny! - ponownie rozległ się krzyk brata.
- Już po mnie. - przeczesała palcami włosy. - Ej.. a gdzie zostawiłeś świstoklik?
- A co, chcesz iść do mnie? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie, idioto! Ty byś miał się przenieść! - kroki Ron'a dało już się słyszeć dość blisko.
- Mam go gdzieś.. em.. - rozglądnął się. - Eh.. nie oszukujmy się. Nie mam pojęcia.
- I co ty teraz zrobisz?
- Będę musiał go jakość znaleźć.
Dziewczyna szybko pociągnęła Draco za sobą dalej od brata.
- Naprawdę nie wiesz? Błagam. Chociaż jakiś kierunek.
- Wydaje mi się, że gdzieś w środku mokradeł. To stary but. Jeśli Ron tamtędy przechodził, na pewno go znalazł. Przepraszam.. ja.. nie powinienem przychodzić, ale..
- Nic nie mów. Ja się cieszę, że przyszedłeś.
Harry szedł za przyjacielem. Wchodzili w mokradła coraz głębiej.
- Stary odpuść, tu jej nie ma.
- Jestem pewien, że szła w tym kierunku. - nieustępliwie Ron kroczył dalej.. i dalej.. i dalej. Nagle gryfon przystanął.
- Patrz! Tu jest jakiś stary but..NIE DOTYKAJ! To świstoklik.. ktoś się tu przeniósł. - Na twarzy Ron'a wykwitła niepowstrzymana żądza mordu. Zacisnął pięści. Ze wściekłością torował sobie drogę przez krzewy.
- To mógł być ktokolwiek.. nie koniecznie Malfoy.
- Jasne! Z kim innym Ginny miała by się spotkać?
- Z.. Hermioną?
- Jasne..- zadrwił.- Ona nie ma świstoklika, przyjeżdża dopiero w przyszłym tygodniu.
Nagle Harry'emu przed oczami mignęły rude włosy, jednak postanowił kryć dziewczynę. Wolał nie dawać Ron'owi kolejnych dowodów, chociaż sam był stuprocentowo przekonany, że Ginny spotyka się z Malfoy'em co gryzło go w środku.
- Widziałeś coś?
- Chyba.. chyba tam. - wskazał pierwszy lepszy kierunek. Po jakimś czasie, z gęstwiny roślin wyłoniła się Ginny.
- Ron? Harry? Co wy tu robicie? - Stasowała ich wzrokiem tak samo wściekłym jak jej mina.
- Poszliśmy szukać Cię.. my.. em..
- Widzieliśmy świstoklik. Kto tu był?
- Świstoklik? Jaki świstoklik?
- Stary but.. wiemy kto tu był Ginny. Nie kłam. To był ten sam gość co w zeszłym roku nazywał Cię rudą marchewą! - wrzasnął. Jego krzyk rozległ się echem po mokradłach.
- Odbiło Ci? Dlaczego miałabym spotykać się z Malfoy'em na mokradłach? Weź.. totalnie Cię już pogięło. - Minęła ich obojętnie, po czym ruszyła w kierunku Nory.
- Uciekasz od odpowiedzi, tak? Ja wszystko wiem..
- Stary, daj sobie spokój. - Harry chwycił go za ramię. Ron wyrwał się.
- Nie, nie dam sobie spokoju! On ją zrani. Nie potrafisz tego zrozumieć?! Jesteś jej przyjacielem.. też powinieneś się martwić. - ruszył za siostrą.
Sfrustrowana Ginny szła szybkim krokiem do domu. Nie miała ochoty oglądać twarzy jego brata. Harry widział ją na mokradłach, była tego pewna. A mimo to.. nie nagadał Ron'owi. Miała nadzieję, że chociaż jemu pozostał rozum. Spoglądnęła za siebie. Oboje szli za nią, rozmawiając o czymś gorączkowo. Przypominając sobie, że nadal ma na sobie piżamę, martensy i sweter objęła się ramionami i zaszczękała zębami. Było dobro po 20, i było już ciemno. Dziewczyna zastanawiała się czy Draco doszedł do świstokliku. Zostawiła go na środku mokradeł.. Na samą myśl o pocałunku między nimi, uśmiechnęła się a motylki w jej brzuchu zaczęły miotać skrzydełkami..
Akurat doszła do domu, otworzyła drzwi które ciężko zaskrzypiały.
- Oh.. Ginny! Gdzie byłaś? Ron poszedł Cię szukać.
- No.. wiem.. idzie zaraz za mną. Z Harry'm.
- Jesteś cała przemarznięta! Siadaj do jadalni. Już zaparzę Ci herbatę. - Molly podała jej kocyk, po czym potulnie siadła na krześle i okryła się kocem. Po paru minutach pani Weasley postawiła przed nią kubek parującej herbaty. Dziewczyna objęła go rękami, po czym usłyszała za sobą otwierane drzwi. Do jadalni wszedł Harry z Ron'em. W tym samym momencie, weszła ich mama niosąc dwa kubki z gorącą zawartością. Postawiła je na stole.
- Harry! Ron! Siadajcie, przygotowałam herbatę. Też zmarzliście, chcecie koce?
- Nie, dzięki mamo. - oboje usiedli jak najdalej od Ginny, żeby uniknąć kłopotliwej rozmowy. Niemiła atmosfera zapanowała od kiedy przekroczyli próg jadalni. Wszyscy sączyli powoli swoje napoje. W końcu Ginny wstała, zabrała ze sobą kubek i koc i poszła na górę do swojego pokoju. Po odejściu siostry Ron rozluźnił się trochę.
- Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Powtarzam to tysięczny raz, ale.. nie chcę żeby on ją zranił.. może.. nie powinienem się tym przejmować? Olać to?
- Może chwilowo udawaj, że to Cię nie obchodzi.. może wtedy Ginny odpuści.
- Masz rację.. okej, to.. chodźmy do mnie. Pogramy w Szachy Czarodziejów.
- Okej - oboje wspominali szachy czarodziejów z pierwszego roku w Hogwarcie, kiedy rozgrywali grę, a stawką było zatrzymanie Quirella i Voldemorta przed kradzieżą kamienia filozoficznego..
Ślizgon od razu rozpoznał położenie świstokliku, jednak przez pewien czas musiał pozostać w ukryciu żeby brat Ginny i jego przyjaciel go nie nakryli. Kiedy odeszli w bezpieczną odległość, chłopak szybko podbiegł do starego buta i chwycił go. Od razu przeniosło go na posiadłość Malfoy'ów. Draco modlił się, żeby rodziców nie było w domu.. od razu zaczęli by zadawać pytania. Kiedy przekroczył próg domu od razu zorientował się, że jego modły nie spełniły się. Lucjusz i Narcyza siedzieli w jadalni, rozmawiając. Kiedy wszedł oboje odwrócili się w jego kierunku.
- Draco! Gdzie byłeś? Oh.. tak się martwiłam. - Jak zwykle, jego matka była za bardzo opiekuńcza. Przytulała go i biadoliła, że "tak się martwili." Po Lucjuszu nie dało się wykryć żadnych emocji. Stał ze stalowym spojrzeniem, wpatrując się w Dracona i jego matkę.
- Lucjuszu.. sam się martwiłeś tak? - Narcyza oczami zaczęła pokazywać mu, żeby okazał trochę emocji synowi, jednak jej mąż zignorował ją.
- Oh.. tak.. tak.. dobrze, że jesteś. - Odpowiedział. Chyba tylko ktoś głuchy uwierzyłby, że naprawdę się cieszy. Draco nie odzywał się do ojca. Bolało go, że ten ignoruje go.
- Gdzie byłeś? - spytał lodowatym tonem Lucjusz.
- Oh.. w Hogsmeade. W miodowym królestwie.. nudziłem się.
- Hm.. nudziłeś się. Mogłeś zająć się czymś pożytecznym jak, ehm.. no nie wiem.. NAUKĄ?!
- Lucjuszu.. spokojnie. - Narcyza próbowała opanować sytuację.
- Twoje oceny spadają z półrocza na półrocze a Ciebie i tak mało to obchodzi! Wiesz, że trzeba być wykształconym jeśli chcesz zostać poplecznikiem Czarnego Pana?!
- A może ja nie chcę, co?
Ojciec Malfoy'a miał taki wyraz twarzy jakby właśnie zobaczył szlamę wymiotującą mu na buty.
- Od lat, nasza rodzina służy Voldemortowi a tobie tak nagle się odwróciło? Może jeszcze myślisz, że szlamy są tak samo dobre jak i my? Czarodzieje czystej krwi?!
- Wiesz.. mam w klasie taką jedną "szlamę" i jest z wszystkiego najlepsza. Lepsza ode mnie.
Po tych słowach, Draconowi został wymierzony ostry policzek ze strony jego ojca. Jego matka zakryła usta dłońmi, po czym rozpłakała się. Usiadła na kanapie i łkając nie odzywała się. W tym momencie Malfoy nienawidził swojego ojca bardziej niż Harry'ego kiedykolwiek. Wściekły ruszył do swojego pokoju i zakneblował się. Lucjusz usiadł obok Narcyzy na kanapie, a ona odsunęła się i łkała dalej. Kiedy próbował ją objąć odepchnęła go. Wstała, ubrała futro i ocierając oczy wyszła. Wściekły Malfoy rzucił najbliżej znajdującą się rzeczą. Zorientował się co to jest, dopiero kiedy było to już roztrzaskane. Wyróżnienie. Nagroda od.. Czarnego Pana. Z kawałków zaczęły unosić się zielone kłęby dymu. Przerażony Lucjusz wstał i wybiegł z domu, nie zamykając drzwi, zostawiając swojego jedynego syna samego.
Nazajutrz była wigilia. Od rana Ginny siedziała zamknięta w pokoju. Słyszała z dołu krzątanie się, gotowanie, mycie i wszystkie czynności które wykonywała jej matka. Ron i Harry zeszli już jakąś godzinę temu aby jej pomóc, ale ona nie chciała przebywać w tym samym miejscu co oni. Gryfonka wciąż przerabiała książkę z transmutacji, co nie szło jej za dobrze. Jak narazie na papierze widniały dwa słowa: Ginny Weasley. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze i próbowała skupić się na tekście z książki. Jednak po chwili znowu poddała się i wyciągnęła spod łóżka prezenty dla wszystkich członków rodziny. Dla mamy kupiła najnowszy samogotujący mikser. Dla taty miała coś o co poprosiła Hermionę, coś ze świata mugoli, a dokładniej był to długopis. Zwyczajny, ale jej ojca intrygowały takie przedmioty. Mógł przesiedzieć cały wieczór przy stole zastanawiając się nad jednym małym długopisem. Dla Fred'a i Georg'a kupiła same słodycze. Nie miała żadnych pomysłów co mogła im kupić skoro mieli wszystko co by chcieli.. mieli plany otworzyć własny sklep, towar już mieli i wszystko było gotowe. Dla Ron'a zdecydowała się na parę skarpetek, ponieważ nie chciała nawet kupować mu nic nadzwyczajnego a teraz NIGDY by tego nie zrobiła. Harry'emu kupiła też słodycze. Szybko zapakowała prezenty i zaniosła je pod choinkę, po czym wróciła do pokoju by skończyć wypracowanie na transmutację.
W nocy dziewczyna nie potrafiła zasnąć, więc postanowiła znowu przeglądnąć prezenty. Dostała sweter Weasley'ów, jakieś ubrania, nowe buty i słodycze. Zastanawiała się jak minęła wigilia Malfoy'ów. Zebrała się z pokoju i poszła wsiąść prysznic. Szybko ubrała piżamę i wróciła do siebie, położyła się do łóżka i, co dziwne, szybko zasnęła.
Wigilia w rodzinie Malfoy'ów minęła szybko i sztywno. Draco zmusił się do wręczenia prezentu ojcu chociaż miał zamiar rzucić mu nim w twarz. Później zjadł kolację i powlókł się do siebie. Lucjusz i Narcyza usiedli przy lampce wina.
- To.. co z tym wyróżnieniem Czarnego Pana?
- Wiesz, że dostałem go niedawno. Sam nie wiem za co, ale powiedział, że jestem jego wiernym poplecznikiem i, że jeśli go stłukę.. będzie źle. - przełknął ślinę. - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Voldemort mi nie wybaczy.
- Po co w ogóle go ruszałeś?!
- Wiesz, że czasem mnie ponosi, jasne?!
Draco znów słyszał krzyki rodziców w salonie, i znów z powodu Voldemort'a. Wściekły Malfoy obiecał sobie, że zniszczy go kiedyś za to, że zrujnował mu dzieciństwo.. od dawna miał już taki plan.. wiedział o horkruksach o wszystkim! Miał nawet zapas kłów bazyliszka schowanych pod deskami w podłodze. Później Voldemort kazał mu znaleźć u Potter'a jakieś horkruksy i to była myśl. Wtedy miał plan.. miał zamiar ukraść horkruksa, zniszczyć go a Jemu powiedzieć, że nic nie znalazł. Wtedy, tego szukał w dormitorium gryfonów. "Udało mi się.. prawie. Dopóki
Ginny... NIE. Nie będę myślał o niej źle." Położył się do łóżka i zasnął.
Parę dni później, Ginny wraz z ojcem za pomocą proszka FIU przenosiła się na ulice pokątną skąd miała iść do Londynu, odebrać Hermionę. Dziewczyna była podekscytowana, że jej przyjaciółka przyjeżdża. Będzie mogła się jej zwierzyć i będzie miała kogoś po swojej stronie.
Szybko ubrała swetr i buty i razem z ojcem przenieśli się na Pokątną. Przeszli do Londynu i zobaczyli Hermionę czekającą na peronie.
- Hermiona! Cześć! - Ginny podbiegła i uściskała przyjaciółkę.
- Cześć Ginny. - Hermiona uśmiechnęła się. - No i dzień dobry panie Weasley. - uścisnęła Arturowi rękę.
- Witaj Hermiono. Ciesze się, że przyjeżdżasz. Molly przygotowuje naleśniki na kolację. - uśmiechnął się. Po czym ruszył za dziewczynami z powrotem do Nory.
____
Ginny zamknęła drzwi pokoju i pozwoliła Hermionie spokojnie się rozpakować po czym od razu zaczęły rozmawiać. Ruda opowiedziała jej całą historię o mokradłach, o liście i o przeszukiwaniu pokoju.
- To w stylu Ron'a. Zawsze musi dowiedzieć się wszystkiego, nieważne za jaką cenę.
- No właśnie, to mnie już totalnie wkurza.. Nie mógłby po prostu się odwalić? Sam nie ma żadnych spraw uczuciowych dlatego miesza się w moje.
- To nadal dla mnie troszkę dziwne rozmawiać o Tobie i o Malfoy'u jako parze, ale jakoś sobie z tym poradzę. W końcu miłość to miłość.. Przyznam Ci się do czegoś. Rok temu podkochiwałam się w Fred'zie, ale to już przeszło.. jednak wtedy.. miałam wielkiego fioła na jego punkcie, ale nie miałam komu się wygadać.
- A.. teraz ktoś Ci się podoba?
- Jest taki jeden.. - Miona zarumieniła się. - Ale narazie, trudno mi o tym mówić.
- Okej.. spoko. Nie naciskam, nie musisz mówić.
- Nie chodzi o to, że nie chcę.. po prostu narazie.. em.. nie czuję, żeby to byłby odpowiedni moment.
Ginny nie wracała już do spraw uczuciowych Hermiony, wiedziała jak może to denerwować, kiedy ktoś ją o wszystko wypytuje. Resztę popołudnia spędziły na napisaniu pracy Ginny, poczytaniu, poprzeglądaniu paru magazynów i później wyśmianiu Ron'a, który w ogóle jeszcze nie przywitał się z Hermioną, Harry też.
- Wiesz, że to jednak trochę boli? To jednak moi przyjaciele i powinni zwrócić na mnie jakąś uwagę, a oni.. zwyczajnie mnie ignorują. - odetchnęła. - Wiesz co? Pójdę do nich.
- Okej.. jak chcesz. - Ruda zaśmiała się. - powodzenia.. wiesz jaki Ron jest humorzasty..
Hermiona wyszła na korytarz i zapukała do pokoju Ron'a, po czym otworzyła drzwi. Przerwała obojgu jakąś gorączkową rozmowę. Kiedy weszła od razu popatrzyli w stronę drzwi.
- O Hermiona. Cześć, kiedy przyjechałaś? - spytał Ron
- Hm.. no wiesz.. od.. no nie wiem.. 4 godzin?! Dlaczego mnie ignorujecie?
- Nie ignorujemy.. my tylko.. nie słyszeliśmy i..
- Nawet nie szukaj usprawiedliwienia Harry. Doskonale wiem, co myślicie.. że stanę po stronie Ginny, bo TAK wiem o całej sprawie i mam zamiar za nią stanąć. Za bardzo się tym przejmujesz Ron.. daruj sobie. Wpieprzasz się w jej życie uczuciowe tylko dlatego, że nie masz swojego. - wycedziła, powtarzając słowa Ginny. Wściekłość pojawiła się na twarzy Ron'a. Harry próbował go uspokoić..
- Przestań Harry. Wiesz co jeszcze? Twoje humorki działają już wszystkim na nerwy. Zobaczysz, nawet on w końcu nie wytrzyma.- mówiąc on wskazała na Harry'ego po czym wyszła trzaskając drzwiami. Na korytarzu odetchnęła licząc do dziesięciu i weszła z powrotem do Ginny.
- Nie wyszło najlepiej. - powiedziała padając na swoje łóżko, które było dostawione na czas jej pobytu w Norze. - Wygarnęłam mu to co chciałam. A oni, nie zauważyli kiedy przyjechałam, wiesz co.. niech sobie darują takie wymówki..
- Ej.. wiesz.. ja.. em.. jutro, muszę jechać do Draco. My.. musimy zrobić projekt ten na eliksiry wiesz?
- Oh.. no tak. Kazałam Seamus'owi się tym zająć, miałam już dość roboty. Zrobiłam wszystko, więc eliksirem on się zajmie.
- Będziesz mnie kryła? Mam się z nim spotkać jutro w Hogsmeade w Miodowym Królestwie. Pojedziesz ze mną, coś porobisz? Spotkasz się jeszcze z kimś, na czas kiedy ja tam będę? Proszę. To dla mnie ważne. - poprosiła błagalnym tonem.
- Okej, nie ma sprawy. Wiem, że to dla Ciebie ważne. - uśmiechnęła się.
Nazajutrz o 13:00 Ginny ubrała czarny t-shirt, dżinsy i nowe czerwone trampki do kostek. Włosy rozpuściła swobodnie na ramiona, zabrała torebkę po czym zawołała, że wychodzi z Hermioną. Kiedy były już w Hogsmeade, od razu udała się do Miodowego Królestwa. Ruda zamówiła dwa miodowe piwa, dla siebie i dla Hermiony. Kiedy skączyła sączyć piwo, akurat wszedł do knajpy Draco. Nie wyglądał najlepiej. Jego twarz była szara i smutna. Oczy miały bolesny wyraz, a włosy były jakieś w nieładzie. Podszedł od razu do ich stolika.
- Draco. Co się dzieje?
- Nie jest dobrze. - przełknął ślinę. - Moich rodziców zabrali śmierciożercy.. i mimo tego, że byli w ich szeregach, tamci nie byli pokojowo nastawieni.
________
Jeśli czytacie, to proszę komentujcie, chce wiedzieć ile osób to czyta.
__________
Spanikowana, chwyciła Draco za rękę i pobiegła w bok, żeby schować się gdzieś w krzewach.
- Ginny, oni nas zobaczą. On tu idzie, jego mina nie wyraża nic dobrego. - zabrzmiało poważnie, ale chłopak powiedział to z nutką rozbawienia w głosie.
- Czy Ciebie to śmieszy? - uderzyła go w ramię.
- Ginny! - ponownie rozległ się krzyk brata.
- Już po mnie. - przeczesała palcami włosy. - Ej.. a gdzie zostawiłeś świstoklik?
- A co, chcesz iść do mnie? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie, idioto! Ty byś miał się przenieść! - kroki Ron'a dało już się słyszeć dość blisko.
- Mam go gdzieś.. em.. - rozglądnął się. - Eh.. nie oszukujmy się. Nie mam pojęcia.
- I co ty teraz zrobisz?
- Będę musiał go jakość znaleźć.
Dziewczyna szybko pociągnęła Draco za sobą dalej od brata.
- Naprawdę nie wiesz? Błagam. Chociaż jakiś kierunek.
- Wydaje mi się, że gdzieś w środku mokradeł. To stary but. Jeśli Ron tamtędy przechodził, na pewno go znalazł. Przepraszam.. ja.. nie powinienem przychodzić, ale..
- Nic nie mów. Ja się cieszę, że przyszedłeś.
Harry szedł za przyjacielem. Wchodzili w mokradła coraz głębiej.
- Stary odpuść, tu jej nie ma.
- Jestem pewien, że szła w tym kierunku. - nieustępliwie Ron kroczył dalej.. i dalej.. i dalej. Nagle gryfon przystanął.
- Patrz! Tu jest jakiś stary but..NIE DOTYKAJ! To świstoklik.. ktoś się tu przeniósł. - Na twarzy Ron'a wykwitła niepowstrzymana żądza mordu. Zacisnął pięści. Ze wściekłością torował sobie drogę przez krzewy.
- To mógł być ktokolwiek.. nie koniecznie Malfoy.
- Jasne! Z kim innym Ginny miała by się spotkać?
- Z.. Hermioną?
- Jasne..- zadrwił.- Ona nie ma świstoklika, przyjeżdża dopiero w przyszłym tygodniu.
Nagle Harry'emu przed oczami mignęły rude włosy, jednak postanowił kryć dziewczynę. Wolał nie dawać Ron'owi kolejnych dowodów, chociaż sam był stuprocentowo przekonany, że Ginny spotyka się z Malfoy'em co gryzło go w środku.
- Widziałeś coś?
- Chyba.. chyba tam. - wskazał pierwszy lepszy kierunek. Po jakimś czasie, z gęstwiny roślin wyłoniła się Ginny.
- Ron? Harry? Co wy tu robicie? - Stasowała ich wzrokiem tak samo wściekłym jak jej mina.
- Poszliśmy szukać Cię.. my.. em..
- Widzieliśmy świstoklik. Kto tu był?
- Świstoklik? Jaki świstoklik?
- Stary but.. wiemy kto tu był Ginny. Nie kłam. To był ten sam gość co w zeszłym roku nazywał Cię rudą marchewą! - wrzasnął. Jego krzyk rozległ się echem po mokradłach.
- Odbiło Ci? Dlaczego miałabym spotykać się z Malfoy'em na mokradłach? Weź.. totalnie Cię już pogięło. - Minęła ich obojętnie, po czym ruszyła w kierunku Nory.
- Uciekasz od odpowiedzi, tak? Ja wszystko wiem..
- Stary, daj sobie spokój. - Harry chwycił go za ramię. Ron wyrwał się.
- Nie, nie dam sobie spokoju! On ją zrani. Nie potrafisz tego zrozumieć?! Jesteś jej przyjacielem.. też powinieneś się martwić. - ruszył za siostrą.
Sfrustrowana Ginny szła szybkim krokiem do domu. Nie miała ochoty oglądać twarzy jego brata. Harry widział ją na mokradłach, była tego pewna. A mimo to.. nie nagadał Ron'owi. Miała nadzieję, że chociaż jemu pozostał rozum. Spoglądnęła za siebie. Oboje szli za nią, rozmawiając o czymś gorączkowo. Przypominając sobie, że nadal ma na sobie piżamę, martensy i sweter objęła się ramionami i zaszczękała zębami. Było dobro po 20, i było już ciemno. Dziewczyna zastanawiała się czy Draco doszedł do świstokliku. Zostawiła go na środku mokradeł.. Na samą myśl o pocałunku między nimi, uśmiechnęła się a motylki w jej brzuchu zaczęły miotać skrzydełkami..
Akurat doszła do domu, otworzyła drzwi które ciężko zaskrzypiały.
- Oh.. Ginny! Gdzie byłaś? Ron poszedł Cię szukać.
- No.. wiem.. idzie zaraz za mną. Z Harry'm.
- Jesteś cała przemarznięta! Siadaj do jadalni. Już zaparzę Ci herbatę. - Molly podała jej kocyk, po czym potulnie siadła na krześle i okryła się kocem. Po paru minutach pani Weasley postawiła przed nią kubek parującej herbaty. Dziewczyna objęła go rękami, po czym usłyszała za sobą otwierane drzwi. Do jadalni wszedł Harry z Ron'em. W tym samym momencie, weszła ich mama niosąc dwa kubki z gorącą zawartością. Postawiła je na stole.
- Harry! Ron! Siadajcie, przygotowałam herbatę. Też zmarzliście, chcecie koce?
- Nie, dzięki mamo. - oboje usiedli jak najdalej od Ginny, żeby uniknąć kłopotliwej rozmowy. Niemiła atmosfera zapanowała od kiedy przekroczyli próg jadalni. Wszyscy sączyli powoli swoje napoje. W końcu Ginny wstała, zabrała ze sobą kubek i koc i poszła na górę do swojego pokoju. Po odejściu siostry Ron rozluźnił się trochę.
- Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Powtarzam to tysięczny raz, ale.. nie chcę żeby on ją zranił.. może.. nie powinienem się tym przejmować? Olać to?
- Może chwilowo udawaj, że to Cię nie obchodzi.. może wtedy Ginny odpuści.
- Masz rację.. okej, to.. chodźmy do mnie. Pogramy w Szachy Czarodziejów.
- Okej - oboje wspominali szachy czarodziejów z pierwszego roku w Hogwarcie, kiedy rozgrywali grę, a stawką było zatrzymanie Quirella i Voldemorta przed kradzieżą kamienia filozoficznego..
Ślizgon od razu rozpoznał położenie świstokliku, jednak przez pewien czas musiał pozostać w ukryciu żeby brat Ginny i jego przyjaciel go nie nakryli. Kiedy odeszli w bezpieczną odległość, chłopak szybko podbiegł do starego buta i chwycił go. Od razu przeniosło go na posiadłość Malfoy'ów. Draco modlił się, żeby rodziców nie było w domu.. od razu zaczęli by zadawać pytania. Kiedy przekroczył próg domu od razu zorientował się, że jego modły nie spełniły się. Lucjusz i Narcyza siedzieli w jadalni, rozmawiając. Kiedy wszedł oboje odwrócili się w jego kierunku.
- Draco! Gdzie byłeś? Oh.. tak się martwiłam. - Jak zwykle, jego matka była za bardzo opiekuńcza. Przytulała go i biadoliła, że "tak się martwili." Po Lucjuszu nie dało się wykryć żadnych emocji. Stał ze stalowym spojrzeniem, wpatrując się w Dracona i jego matkę.
- Lucjuszu.. sam się martwiłeś tak? - Narcyza oczami zaczęła pokazywać mu, żeby okazał trochę emocji synowi, jednak jej mąż zignorował ją.
- Oh.. tak.. tak.. dobrze, że jesteś. - Odpowiedział. Chyba tylko ktoś głuchy uwierzyłby, że naprawdę się cieszy. Draco nie odzywał się do ojca. Bolało go, że ten ignoruje go.
- Gdzie byłeś? - spytał lodowatym tonem Lucjusz.
- Oh.. w Hogsmeade. W miodowym królestwie.. nudziłem się.
- Hm.. nudziłeś się. Mogłeś zająć się czymś pożytecznym jak, ehm.. no nie wiem.. NAUKĄ?!
- Lucjuszu.. spokojnie. - Narcyza próbowała opanować sytuację.
- Twoje oceny spadają z półrocza na półrocze a Ciebie i tak mało to obchodzi! Wiesz, że trzeba być wykształconym jeśli chcesz zostać poplecznikiem Czarnego Pana?!
- A może ja nie chcę, co?
Ojciec Malfoy'a miał taki wyraz twarzy jakby właśnie zobaczył szlamę wymiotującą mu na buty.
- Od lat, nasza rodzina służy Voldemortowi a tobie tak nagle się odwróciło? Może jeszcze myślisz, że szlamy są tak samo dobre jak i my? Czarodzieje czystej krwi?!
- Wiesz.. mam w klasie taką jedną "szlamę" i jest z wszystkiego najlepsza. Lepsza ode mnie.
Po tych słowach, Draconowi został wymierzony ostry policzek ze strony jego ojca. Jego matka zakryła usta dłońmi, po czym rozpłakała się. Usiadła na kanapie i łkając nie odzywała się. W tym momencie Malfoy nienawidził swojego ojca bardziej niż Harry'ego kiedykolwiek. Wściekły ruszył do swojego pokoju i zakneblował się. Lucjusz usiadł obok Narcyzy na kanapie, a ona odsunęła się i łkała dalej. Kiedy próbował ją objąć odepchnęła go. Wstała, ubrała futro i ocierając oczy wyszła. Wściekły Malfoy rzucił najbliżej znajdującą się rzeczą. Zorientował się co to jest, dopiero kiedy było to już roztrzaskane. Wyróżnienie. Nagroda od.. Czarnego Pana. Z kawałków zaczęły unosić się zielone kłęby dymu. Przerażony Lucjusz wstał i wybiegł z domu, nie zamykając drzwi, zostawiając swojego jedynego syna samego.
Nazajutrz była wigilia. Od rana Ginny siedziała zamknięta w pokoju. Słyszała z dołu krzątanie się, gotowanie, mycie i wszystkie czynności które wykonywała jej matka. Ron i Harry zeszli już jakąś godzinę temu aby jej pomóc, ale ona nie chciała przebywać w tym samym miejscu co oni. Gryfonka wciąż przerabiała książkę z transmutacji, co nie szło jej za dobrze. Jak narazie na papierze widniały dwa słowa: Ginny Weasley. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze i próbowała skupić się na tekście z książki. Jednak po chwili znowu poddała się i wyciągnęła spod łóżka prezenty dla wszystkich członków rodziny. Dla mamy kupiła najnowszy samogotujący mikser. Dla taty miała coś o co poprosiła Hermionę, coś ze świata mugoli, a dokładniej był to długopis. Zwyczajny, ale jej ojca intrygowały takie przedmioty. Mógł przesiedzieć cały wieczór przy stole zastanawiając się nad jednym małym długopisem. Dla Fred'a i Georg'a kupiła same słodycze. Nie miała żadnych pomysłów co mogła im kupić skoro mieli wszystko co by chcieli.. mieli plany otworzyć własny sklep, towar już mieli i wszystko było gotowe. Dla Ron'a zdecydowała się na parę skarpetek, ponieważ nie chciała nawet kupować mu nic nadzwyczajnego a teraz NIGDY by tego nie zrobiła. Harry'emu kupiła też słodycze. Szybko zapakowała prezenty i zaniosła je pod choinkę, po czym wróciła do pokoju by skończyć wypracowanie na transmutację.
W nocy dziewczyna nie potrafiła zasnąć, więc postanowiła znowu przeglądnąć prezenty. Dostała sweter Weasley'ów, jakieś ubrania, nowe buty i słodycze. Zastanawiała się jak minęła wigilia Malfoy'ów. Zebrała się z pokoju i poszła wsiąść prysznic. Szybko ubrała piżamę i wróciła do siebie, położyła się do łóżka i, co dziwne, szybko zasnęła.
Wigilia w rodzinie Malfoy'ów minęła szybko i sztywno. Draco zmusił się do wręczenia prezentu ojcu chociaż miał zamiar rzucić mu nim w twarz. Później zjadł kolację i powlókł się do siebie. Lucjusz i Narcyza usiedli przy lampce wina.
- To.. co z tym wyróżnieniem Czarnego Pana?
- Wiesz, że dostałem go niedawno. Sam nie wiem za co, ale powiedział, że jestem jego wiernym poplecznikiem i, że jeśli go stłukę.. będzie źle. - przełknął ślinę. - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Voldemort mi nie wybaczy.
- Po co w ogóle go ruszałeś?!
- Wiesz, że czasem mnie ponosi, jasne?!
Draco znów słyszał krzyki rodziców w salonie, i znów z powodu Voldemort'a. Wściekły Malfoy obiecał sobie, że zniszczy go kiedyś za to, że zrujnował mu dzieciństwo.. od dawna miał już taki plan.. wiedział o horkruksach o wszystkim! Miał nawet zapas kłów bazyliszka schowanych pod deskami w podłodze. Później Voldemort kazał mu znaleźć u Potter'a jakieś horkruksy i to była myśl. Wtedy miał plan.. miał zamiar ukraść horkruksa, zniszczyć go a Jemu powiedzieć, że nic nie znalazł. Wtedy, tego szukał w dormitorium gryfonów. "Udało mi się.. prawie. Dopóki
Ginny... NIE. Nie będę myślał o niej źle." Położył się do łóżka i zasnął.
Parę dni później, Ginny wraz z ojcem za pomocą proszka FIU przenosiła się na ulice pokątną skąd miała iść do Londynu, odebrać Hermionę. Dziewczyna była podekscytowana, że jej przyjaciółka przyjeżdża. Będzie mogła się jej zwierzyć i będzie miała kogoś po swojej stronie.
Szybko ubrała swetr i buty i razem z ojcem przenieśli się na Pokątną. Przeszli do Londynu i zobaczyli Hermionę czekającą na peronie.
- Hermiona! Cześć! - Ginny podbiegła i uściskała przyjaciółkę.
- Cześć Ginny. - Hermiona uśmiechnęła się. - No i dzień dobry panie Weasley. - uścisnęła Arturowi rękę.
- Witaj Hermiono. Ciesze się, że przyjeżdżasz. Molly przygotowuje naleśniki na kolację. - uśmiechnął się. Po czym ruszył za dziewczynami z powrotem do Nory.
____
Ginny zamknęła drzwi pokoju i pozwoliła Hermionie spokojnie się rozpakować po czym od razu zaczęły rozmawiać. Ruda opowiedziała jej całą historię o mokradłach, o liście i o przeszukiwaniu pokoju.
- To w stylu Ron'a. Zawsze musi dowiedzieć się wszystkiego, nieważne za jaką cenę.
- No właśnie, to mnie już totalnie wkurza.. Nie mógłby po prostu się odwalić? Sam nie ma żadnych spraw uczuciowych dlatego miesza się w moje.
- To nadal dla mnie troszkę dziwne rozmawiać o Tobie i o Malfoy'u jako parze, ale jakoś sobie z tym poradzę. W końcu miłość to miłość.. Przyznam Ci się do czegoś. Rok temu podkochiwałam się w Fred'zie, ale to już przeszło.. jednak wtedy.. miałam wielkiego fioła na jego punkcie, ale nie miałam komu się wygadać.
- A.. teraz ktoś Ci się podoba?
- Jest taki jeden.. - Miona zarumieniła się. - Ale narazie, trudno mi o tym mówić.
- Okej.. spoko. Nie naciskam, nie musisz mówić.
- Nie chodzi o to, że nie chcę.. po prostu narazie.. em.. nie czuję, żeby to byłby odpowiedni moment.
Ginny nie wracała już do spraw uczuciowych Hermiony, wiedziała jak może to denerwować, kiedy ktoś ją o wszystko wypytuje. Resztę popołudnia spędziły na napisaniu pracy Ginny, poczytaniu, poprzeglądaniu paru magazynów i później wyśmianiu Ron'a, który w ogóle jeszcze nie przywitał się z Hermioną, Harry też.
- Wiesz, że to jednak trochę boli? To jednak moi przyjaciele i powinni zwrócić na mnie jakąś uwagę, a oni.. zwyczajnie mnie ignorują. - odetchnęła. - Wiesz co? Pójdę do nich.
- Okej.. jak chcesz. - Ruda zaśmiała się. - powodzenia.. wiesz jaki Ron jest humorzasty..
Hermiona wyszła na korytarz i zapukała do pokoju Ron'a, po czym otworzyła drzwi. Przerwała obojgu jakąś gorączkową rozmowę. Kiedy weszła od razu popatrzyli w stronę drzwi.
- O Hermiona. Cześć, kiedy przyjechałaś? - spytał Ron
- Hm.. no wiesz.. od.. no nie wiem.. 4 godzin?! Dlaczego mnie ignorujecie?
- Nie ignorujemy.. my tylko.. nie słyszeliśmy i..
- Nawet nie szukaj usprawiedliwienia Harry. Doskonale wiem, co myślicie.. że stanę po stronie Ginny, bo TAK wiem o całej sprawie i mam zamiar za nią stanąć. Za bardzo się tym przejmujesz Ron.. daruj sobie. Wpieprzasz się w jej życie uczuciowe tylko dlatego, że nie masz swojego. - wycedziła, powtarzając słowa Ginny. Wściekłość pojawiła się na twarzy Ron'a. Harry próbował go uspokoić..
- Przestań Harry. Wiesz co jeszcze? Twoje humorki działają już wszystkim na nerwy. Zobaczysz, nawet on w końcu nie wytrzyma.- mówiąc on wskazała na Harry'ego po czym wyszła trzaskając drzwiami. Na korytarzu odetchnęła licząc do dziesięciu i weszła z powrotem do Ginny.
- Nie wyszło najlepiej. - powiedziała padając na swoje łóżko, które było dostawione na czas jej pobytu w Norze. - Wygarnęłam mu to co chciałam. A oni, nie zauważyli kiedy przyjechałam, wiesz co.. niech sobie darują takie wymówki..
- Ej.. wiesz.. ja.. em.. jutro, muszę jechać do Draco. My.. musimy zrobić projekt ten na eliksiry wiesz?
- Oh.. no tak. Kazałam Seamus'owi się tym zająć, miałam już dość roboty. Zrobiłam wszystko, więc eliksirem on się zajmie.
- Będziesz mnie kryła? Mam się z nim spotkać jutro w Hogsmeade w Miodowym Królestwie. Pojedziesz ze mną, coś porobisz? Spotkasz się jeszcze z kimś, na czas kiedy ja tam będę? Proszę. To dla mnie ważne. - poprosiła błagalnym tonem.
- Okej, nie ma sprawy. Wiem, że to dla Ciebie ważne. - uśmiechnęła się.
Nazajutrz o 13:00 Ginny ubrała czarny t-shirt, dżinsy i nowe czerwone trampki do kostek. Włosy rozpuściła swobodnie na ramiona, zabrała torebkę po czym zawołała, że wychodzi z Hermioną. Kiedy były już w Hogsmeade, od razu udała się do Miodowego Królestwa. Ruda zamówiła dwa miodowe piwa, dla siebie i dla Hermiony. Kiedy skączyła sączyć piwo, akurat wszedł do knajpy Draco. Nie wyglądał najlepiej. Jego twarz była szara i smutna. Oczy miały bolesny wyraz, a włosy były jakieś w nieładzie. Podszedł od razu do ich stolika.
- Draco. Co się dzieje?
- Nie jest dobrze. - przełknął ślinę. - Moich rodziców zabrali śmierciożercy.. i mimo tego, że byli w ich szeregach, tamci nie byli pokojowo nastawieni.
________
Jeśli czytacie, to proszę komentujcie, chce wiedzieć ile osób to czyta.
niedziela, 2 września 2012
12.
Heja. Dzisiaj taki krótki rozdział, jednak postanowiłam wrzucić coś przed początkiem roku szkolnego który jest jutro. Taa... mugolska szkoła. A jak się bawicie w Hogwarcie czarodzieje?
WAŻNA INFORMACJA!
W czasie roku szkolnego rozdziały nie będą publikowane tak często jak w czasie wakacji. Będę miała BARDZO mało czasu na pisanie. Mam więcej nauki i naprawdę mam takich nauczycieli którzy oczekują od uczniów dużo, więc przepraszam. Będę dodawała rozdziały ale, będę jeden pisała baardzo długo. Z góry przepraszam :3
A teraz czytajcie:
__________________
Harry i Ron siedzieli w pokoju, dopóki nie usłyszeli zamykanych drzwi łazienki. Ron szybko wybiegł na korytarz, po czym zapukał w drzwi łazienki.
- Ginny? To ja.. muszę do toalety, mogę?
- Nie? Trzeba było iść wcześniej. Twój problem. - W jej głosie dało się wykryć nutkę jadu, chociaż Ron nie mówił serio. Chłopak pokazał Harry'emu uniesiony kciuk i obaj szybko weszli do pokoju rudej.
- Accio pudełeczko z bransoletką! - spod materaca wyfrunęło czarne pudełeczko. Ron szybko je otworzył pokazując przyjacielowi zawartość.
- Widzisz? Jak dla mnie wygląda na prezent od Malfoy'a.
- A jeśli Hermiona naprawdę jej to dała? - Harry miał takie nadzieje. Od roku podobała mu się Ginny i nie chciał, żeby taka dziewczyna zmarnowała się dla kogoś takiego jak Malfoy.
- Wierzysz w to? Musimy szybko coś jeszcze znaleźć. Jakieś dowody.. gdybym był dziewczyną gdzie schowałbym jakiś swój sekret? Może w szufladzie? - Ron przetrząsnął szufladę Ginny a pod papierami leżał list.
- Stary! Tu jest jakiś list. Możemy się czegoś z niego dowiedzieć!
- No nie wiem Ron.. a jak zorientuje się, że jest w innym miejscu? Będziesz pierwszym podejrzanym, wiesz?
- No coś ty. Chodź zerknijmy. - chłopak szybko chwycił kartkę. Po przeczytaniu treści, wydukał:
- Stary.. nie- nie uwierzysz..
Ginny wzięła długi prysznic, umyła włosy. Kąpiel zrelaksowała ją. Ubrała luźny t-shirt i krótkie spodenki i rozczesała włosy. Na nogi założyła swoje czerwone kapcie. Ubrania wrzuciła do kosza na brudy i otworzyła drzwi z łazienki.
Ron usłyszał klamknięcie łazienkowych drzwi.
- O CHOLERA! Stary... nie dobrze. Ginny tu idzie. - Spanikowany Ron zrobił się cały czerwony i podrygując nerwowo powtarzał:
- Ona nas zabije Harry. Zabije...
Harry zorientował się, że w kieszenie ma pelerynę niewidkę. Szybko naciągnął ją na siebie i Ron'a. W ostatniej chwili udało im się skryć, ponieważ w drzwiach stanęła Ginny. Dziewczyna podeszła do łóżka i zobaczyła list od Hermiony leżący na nim. Ze zdziwionym spojrzeniem zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
- Odwrót stary. Ani drgnij. - wyszeptał Ron.
Ginny gwałtownie odwróciła się w stronę z której usłyszała szept. Podeszła do chłopaków powoli po czym zerwała z nich pelerynę niewidkę. Nie odzywała się do nich ani słowem, tylko wpatrywała się w nich obu z nienawiścią.
- Zawiodłam się na tobie Harry. Akurat po Tobie spodziewałam się, że nie wierzysz w te bzdury które on opowiada!
- Bo nie wierzę.. ja.. ja.. - chłopak nie wiedział jak ma się wytłumaczyć.
- Jesteście obaj żałośni.
- Tak? My? To co ten list znaczy? Dlaczego Hermiona wypisuje w nim takie rzeczy? "Co do sprawy z Draco", "Nie potrafię sobie wyobrazić jakbyś z nim była. Rozumiem dlaczego nie chcesz przyznać się Ron'owi" JA JUŻ WSZYSTKO WIEM.
- WYJDŹ. STĄD. NATYCHMIAST. - Wycedziła, po czym wypchnęła ich oboje i rozpłakała się. Ron i Harry słyszeli tylko szloch wydobywający się z gardła Ginny.
Oboje poszli do pokoju Ron'a omówić sprawę.
- Głupio mi teraz. - Harry westchnął i przeczesał palcami włosy.
- No wiem. Ale.. ale ja musiałem to wiedzieć! I przekonałeś się, że miałem rację. Widziałeś list. Ewidentnie widać, że ona się w nim kocha. To sprawdzone. Mówiłem.
- Obchodzi Cię tylko to, że miałeś rację a nie to, że prawdopodobnie twoja siostra nigdy w życiu nie odezwie się do Ciebie ani słowem!
- Ale to Malfoy! Mogła wybrać każdego. Nawet Nevill'a ale nie jego! On jest śmierciożercą, egoistą i ślizgonem. Ona do niego nie pasuje! Ja.. WIEM! Wiem co zrobimy. Napiszemy do Draco list, żeby odwalił się od Ginny. Sowy raczej będą wiedziały do kogo lecieć.
Ron szybko chwycił kartkę papieru i pióro.
Wiemy o Tobie i o Ginny. Jeśli się od niej nie odwalisz Malfoy to gorzko tego pożałujesz. Nie pozwolę żebyś zniszczył mojej siostrze życie gnojku!
Ron i Harry
- Dlaczego mnie podpisałeś?
- No a nie chcesz tego napisać?
Harry podrapał się po głowie.
- Okej, wszystko jedno. Wysyłaj.
Chłopak przywiązał list sówce po czym wyszeptał:
- Leć, do Malfoy'a.
______________
Draco Malfoy siedział w swoim ciemnym pokoju słuchając szumu wiatru za oknem. Dzień był pochmurny. Jego rodzice wyszli na spotkanie śmierciożerców na które go nie zabrali, bo "Nie dotyczy Ciebie Draco". I tak za nic nie chciał by tam iść. "Mój ojciec ustawił mi całe życie. Od początku wmawiał mi, że szlamy są najgorsze i liczą się tylko czarodzieje czystej krwi." Chłopak od początku wierzył w słowa ojca i wyzywał wszystkie dziewczyny w Hogwarcie które pochodzą z rodziny mugolów lub są biedni. W tym Granger i Ginny. "Hermiona jest jej przyjaciółką, więc skończyłem z nienawiścią do niej." Jego uczucie do rudej dziewczyny rosło z dnia na dzień. Śniła mu się prawie codziennie.. dla niej zaprzestał interesować się sprawami popleczników Voldemorta. Dla niej się zmienił, zmienił swój charakter.
Z zamyśleń wyrwało go stukanie w okno. Zobaczył małą ciemną sówkę z listem przywiązanym do stópki. Malfoy otworzył okno, zapłacił sówce za dostarczenie listu po czym odwiązywał list z nadzieją, że napisała do niego gryfonka. Treść listu zbiła go z tropu, chłopak spoważniał, jednak po chwili zaczął się śmiać. "Co on mi może zrobić? Nikt nie przerwie moich uczuć do Ginny." Zdecydował się na najśmielszy i najgłupszy pomysł jaki mógł teraz zrobić. Chwycił świstoklik a ten przeniósł go prosto na mokradła przed
Norą.
__________
Ocierając łzy gryfonka starała się skupić nad książką z transmutacji, żeby napisać wypracowanie które profesor McGonagall zadała im na ferie. Słowa były zamazane przez łzy a zdania nie chciały złożyć się w całość. Sfrustrowana rzuciła książką o ścianę. Przypomniała sobie o bransoletce i stwierdziła, że to idealny moment żeby ją założyć. Szybko zaglądnęła pod materac ale pudełeczka pod nim nie było. Spanikowana zaczęła przetrząsać pokój, po nieudolnej próbie poszukiwawczej chwyciła różdżkę.
- Accio pudełko z bransoletką!
Z kosza na śmieci wyfrunęło czarne pudełeczko. Ginny szybko powstrzymała chęć zabicia starszego brata i od razu założyła bransoletkę. Połyskiwała na jej nadgarstku. Nagle usłyszała huk gdzieś na mokradłach. Wyglądając przez okno nic nie dostrzegła, więc postanowiła wyjść na dwór. Pogoda nie była najlepsza, niedawno padało i trawa była przesiąknięta wodą. Wyjście w trampkach to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna wygrzebała z szafy stare czarne martensy i założyła je. Ubrała też szary sweter po czym zeszła na dół.
- Mamo! Idę na spacer. - Usłyszała, że pani Weasley coś woła, ale szybko zamknęła za sobą drzwi, żeby nie musiała jeszcze ubierać pięciu swetrów co dopiero zadowoliłoby Molly. Dłonie włożyła w kieszenie swetra. Jakaś postać ubrana na czarno mignęła jej między drzewami i krzewami. Zaskoczona zatrzymała się. "Śmierciożercy?" Odetchnęła, ścisnęła różdżkę którą wzięła ze sobą i ruszyła do przodu, w kierunku gdzie zobaczyła tego kogoś. Po jakichś 10 minutach poszukiwania była w samym środku mokradeł. Rozglądała się z różdżką w ręku. Miała tak zaciśniętą rękę, że zbielały jej palce. Nagle ktoś zasłonił jej usta ręką i przytrzymał. Powoli odwróciła się. Zobaczyła przed sobą blond ślizgona ze stalo-szarymi oczami.
- Musiałem Cię zobaczyć. - wyszeptał, po czym ich usta się spotkały. Na ten pocałunek Ginny czekała od czasów kiedy zaczął jej się podobać. W brzuchu wybuchło jej miliardy fajerwerków a motylki mieszały jej w głowie.
Podobne uczucia działy się w środku Malfoy'a. Kiedy w końcu oderwał się od gryfonki, z przyzwyczajenia zerknął na jej nadgarstek. To co na nim zobaczył wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Założyłaś moją bransoletkę.
- W końcu. - odwzajemniła uśmiech.
- GINNY! - rozległ się krzyk z niedaleka. Krzyk wydobywał się z gardła Rona..
WAŻNA INFORMACJA!
W czasie roku szkolnego rozdziały nie będą publikowane tak często jak w czasie wakacji. Będę miała BARDZO mało czasu na pisanie. Mam więcej nauki i naprawdę mam takich nauczycieli którzy oczekują od uczniów dużo, więc przepraszam. Będę dodawała rozdziały ale, będę jeden pisała baardzo długo. Z góry przepraszam :3
A teraz czytajcie:
__________________
Harry i Ron siedzieli w pokoju, dopóki nie usłyszeli zamykanych drzwi łazienki. Ron szybko wybiegł na korytarz, po czym zapukał w drzwi łazienki.
- Ginny? To ja.. muszę do toalety, mogę?
- Nie? Trzeba było iść wcześniej. Twój problem. - W jej głosie dało się wykryć nutkę jadu, chociaż Ron nie mówił serio. Chłopak pokazał Harry'emu uniesiony kciuk i obaj szybko weszli do pokoju rudej.
- Accio pudełeczko z bransoletką! - spod materaca wyfrunęło czarne pudełeczko. Ron szybko je otworzył pokazując przyjacielowi zawartość.
- Widzisz? Jak dla mnie wygląda na prezent od Malfoy'a.
- A jeśli Hermiona naprawdę jej to dała? - Harry miał takie nadzieje. Od roku podobała mu się Ginny i nie chciał, żeby taka dziewczyna zmarnowała się dla kogoś takiego jak Malfoy.
- Wierzysz w to? Musimy szybko coś jeszcze znaleźć. Jakieś dowody.. gdybym był dziewczyną gdzie schowałbym jakiś swój sekret? Może w szufladzie? - Ron przetrząsnął szufladę Ginny a pod papierami leżał list.
- Stary! Tu jest jakiś list. Możemy się czegoś z niego dowiedzieć!
- No nie wiem Ron.. a jak zorientuje się, że jest w innym miejscu? Będziesz pierwszym podejrzanym, wiesz?
- No coś ty. Chodź zerknijmy. - chłopak szybko chwycił kartkę. Po przeczytaniu treści, wydukał:
- Stary.. nie- nie uwierzysz..
Ginny wzięła długi prysznic, umyła włosy. Kąpiel zrelaksowała ją. Ubrała luźny t-shirt i krótkie spodenki i rozczesała włosy. Na nogi założyła swoje czerwone kapcie. Ubrania wrzuciła do kosza na brudy i otworzyła drzwi z łazienki.
Ron usłyszał klamknięcie łazienkowych drzwi.
- O CHOLERA! Stary... nie dobrze. Ginny tu idzie. - Spanikowany Ron zrobił się cały czerwony i podrygując nerwowo powtarzał:
- Ona nas zabije Harry. Zabije...
Harry zorientował się, że w kieszenie ma pelerynę niewidkę. Szybko naciągnął ją na siebie i Ron'a. W ostatniej chwili udało im się skryć, ponieważ w drzwiach stanęła Ginny. Dziewczyna podeszła do łóżka i zobaczyła list od Hermiony leżący na nim. Ze zdziwionym spojrzeniem zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
- Odwrót stary. Ani drgnij. - wyszeptał Ron.
Ginny gwałtownie odwróciła się w stronę z której usłyszała szept. Podeszła do chłopaków powoli po czym zerwała z nich pelerynę niewidkę. Nie odzywała się do nich ani słowem, tylko wpatrywała się w nich obu z nienawiścią.
- Zawiodłam się na tobie Harry. Akurat po Tobie spodziewałam się, że nie wierzysz w te bzdury które on opowiada!
- Bo nie wierzę.. ja.. ja.. - chłopak nie wiedział jak ma się wytłumaczyć.
- Jesteście obaj żałośni.
- Tak? My? To co ten list znaczy? Dlaczego Hermiona wypisuje w nim takie rzeczy? "Co do sprawy z Draco", "Nie potrafię sobie wyobrazić jakbyś z nim była. Rozumiem dlaczego nie chcesz przyznać się Ron'owi" JA JUŻ WSZYSTKO WIEM.
- WYJDŹ. STĄD. NATYCHMIAST. - Wycedziła, po czym wypchnęła ich oboje i rozpłakała się. Ron i Harry słyszeli tylko szloch wydobywający się z gardła Ginny.
Oboje poszli do pokoju Ron'a omówić sprawę.
- Głupio mi teraz. - Harry westchnął i przeczesał palcami włosy.
- No wiem. Ale.. ale ja musiałem to wiedzieć! I przekonałeś się, że miałem rację. Widziałeś list. Ewidentnie widać, że ona się w nim kocha. To sprawdzone. Mówiłem.
- Obchodzi Cię tylko to, że miałeś rację a nie to, że prawdopodobnie twoja siostra nigdy w życiu nie odezwie się do Ciebie ani słowem!
- Ale to Malfoy! Mogła wybrać każdego. Nawet Nevill'a ale nie jego! On jest śmierciożercą, egoistą i ślizgonem. Ona do niego nie pasuje! Ja.. WIEM! Wiem co zrobimy. Napiszemy do Draco list, żeby odwalił się od Ginny. Sowy raczej będą wiedziały do kogo lecieć.
Ron szybko chwycił kartkę papieru i pióro.
Wiemy o Tobie i o Ginny. Jeśli się od niej nie odwalisz Malfoy to gorzko tego pożałujesz. Nie pozwolę żebyś zniszczył mojej siostrze życie gnojku!
Ron i Harry
- Dlaczego mnie podpisałeś?
- No a nie chcesz tego napisać?
Harry podrapał się po głowie.
- Okej, wszystko jedno. Wysyłaj.
Chłopak przywiązał list sówce po czym wyszeptał:
- Leć, do Malfoy'a.
______________
Draco Malfoy siedział w swoim ciemnym pokoju słuchając szumu wiatru za oknem. Dzień był pochmurny. Jego rodzice wyszli na spotkanie śmierciożerców na które go nie zabrali, bo "Nie dotyczy Ciebie Draco". I tak za nic nie chciał by tam iść. "Mój ojciec ustawił mi całe życie. Od początku wmawiał mi, że szlamy są najgorsze i liczą się tylko czarodzieje czystej krwi." Chłopak od początku wierzył w słowa ojca i wyzywał wszystkie dziewczyny w Hogwarcie które pochodzą z rodziny mugolów lub są biedni. W tym Granger i Ginny. "Hermiona jest jej przyjaciółką, więc skończyłem z nienawiścią do niej." Jego uczucie do rudej dziewczyny rosło z dnia na dzień. Śniła mu się prawie codziennie.. dla niej zaprzestał interesować się sprawami popleczników Voldemorta. Dla niej się zmienił, zmienił swój charakter.
Z zamyśleń wyrwało go stukanie w okno. Zobaczył małą ciemną sówkę z listem przywiązanym do stópki. Malfoy otworzył okno, zapłacił sówce za dostarczenie listu po czym odwiązywał list z nadzieją, że napisała do niego gryfonka. Treść listu zbiła go z tropu, chłopak spoważniał, jednak po chwili zaczął się śmiać. "Co on mi może zrobić? Nikt nie przerwie moich uczuć do Ginny." Zdecydował się na najśmielszy i najgłupszy pomysł jaki mógł teraz zrobić. Chwycił świstoklik a ten przeniósł go prosto na mokradła przed
Norą.
__________
Ocierając łzy gryfonka starała się skupić nad książką z transmutacji, żeby napisać wypracowanie które profesor McGonagall zadała im na ferie. Słowa były zamazane przez łzy a zdania nie chciały złożyć się w całość. Sfrustrowana rzuciła książką o ścianę. Przypomniała sobie o bransoletce i stwierdziła, że to idealny moment żeby ją założyć. Szybko zaglądnęła pod materac ale pudełeczka pod nim nie było. Spanikowana zaczęła przetrząsać pokój, po nieudolnej próbie poszukiwawczej chwyciła różdżkę.
- Accio pudełko z bransoletką!
Z kosza na śmieci wyfrunęło czarne pudełeczko. Ginny szybko powstrzymała chęć zabicia starszego brata i od razu założyła bransoletkę. Połyskiwała na jej nadgarstku. Nagle usłyszała huk gdzieś na mokradłach. Wyglądając przez okno nic nie dostrzegła, więc postanowiła wyjść na dwór. Pogoda nie była najlepsza, niedawno padało i trawa była przesiąknięta wodą. Wyjście w trampkach to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna wygrzebała z szafy stare czarne martensy i założyła je. Ubrała też szary sweter po czym zeszła na dół.
- Mamo! Idę na spacer. - Usłyszała, że pani Weasley coś woła, ale szybko zamknęła za sobą drzwi, żeby nie musiała jeszcze ubierać pięciu swetrów co dopiero zadowoliłoby Molly. Dłonie włożyła w kieszenie swetra. Jakaś postać ubrana na czarno mignęła jej między drzewami i krzewami. Zaskoczona zatrzymała się. "Śmierciożercy?" Odetchnęła, ścisnęła różdżkę którą wzięła ze sobą i ruszyła do przodu, w kierunku gdzie zobaczyła tego kogoś. Po jakichś 10 minutach poszukiwania była w samym środku mokradeł. Rozglądała się z różdżką w ręku. Miała tak zaciśniętą rękę, że zbielały jej palce. Nagle ktoś zasłonił jej usta ręką i przytrzymał. Powoli odwróciła się. Zobaczyła przed sobą blond ślizgona ze stalo-szarymi oczami.
- Musiałem Cię zobaczyć. - wyszeptał, po czym ich usta się spotkały. Na ten pocałunek Ginny czekała od czasów kiedy zaczął jej się podobać. W brzuchu wybuchło jej miliardy fajerwerków a motylki mieszały jej w głowie.
Podobne uczucia działy się w środku Malfoy'a. Kiedy w końcu oderwał się od gryfonki, z przyzwyczajenia zerknął na jej nadgarstek. To co na nim zobaczył wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Założyłaś moją bransoletkę.
- W końcu. - odwzajemniła uśmiech.
- GINNY! - rozległ się krzyk z niedaleka. Krzyk wydobywał się z gardła Rona..
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
11.
Siema wszystkim. Więc, dzisiaj już 11 rozdział :D Mam nadzieję, że opowiadanie wam się podoba. Taki krótki rozdział , ale coś dodam żebyście mnie nie opuścili ;p. Przepraszam za błędy jeśli się zdarzą i zapraszam do czytania ;)
______________
Kolejne dni toczyły się w normalnym tempie. Po 2 dniach, po śniadaniu Ginny zobaczyła przez okno nadlatującą sówkę z listem. Otworzyła okno , a zwierzę wleciało do kuchni i usiadło na stole wyciągając nóżkę z listem do przodu. Dziewczyna powoli odwiązała list i wrzuciła sówce do woreczka przy drugiej nóżce zapłatę.
- Czyżby to list od Draco ? - George uśmiechnął się. W tej samej chwili Fred z drugiej strony wyrwał jej list z ręki.
- Oh.. to tylko Hermiona. Ciekawe o czym pisze. Mam sobie poczytać ?
- Zostaw ten list Fred! Oddawaj!
Fred podniósł list do góry tak, żeby siostra nie mogła go dosięgnąć. Jednak Ginny wyciągnęła różdżkę którą zawsze nosiła ze sobą na wszelki wypadek i krzyknęła:
- Accio list!
Kartka papieru wyfrunęła Fred'owi z ręki i wleciała do wyciągniętej dłoni dziewczyny. Obróciła się na pięcie i szybko wbiegła po schodach do pokoju, żeby bracia nie mogli dalej jej dokuczać. Szybko rozwinęła list i zaczęła czytać.
Droga Ginny
Z początku może napiszę co sądzę o sprawie z Ronem. Wiesz jaki on jest. On gniewa się długo ale po jakimś czasie przebacza. Też nieraz się z nim kłóciłam. Powinnaś się z nim pogodzić, żeby nie dawał sobie dodatkowych powodów dlatego, że się na niego wydzierasz. Jak to mówią "Kłamcy zawsze się denerwują, kiedy przyłapie się ich na kłamstwie." Więc powinnaś dać sobie spokój. A co do bliźniaków, to wiesz przecież, że są typami żartownisiów ale kiedy trzeba potrafią zachować powagę i dotrzymać tajemnicy.
Co do sprawy z Draco. Hm.. szczerze spodziewałam się tego. Widziałam jak na niego reagujesz i patrzysz na niego na Wielkiej Sali. Trudno mi jest o tym myśleć, bo zawsze przypominam sobie o tym jak Malfoy mnie przezywał od.. szlam. Nie potrafię sobie wyobrazić jeśli byś z nim była. Rozumiem dlaczego nie chcesz przyznać się Ron'owi. Nie zrozum mnie źle, nadal jestem twoją najlepszą przyjaciółką i nawet jeśli zakochałabyś się w Voldemorcie nic by to nie zmieniło. (Okej może to lekka przesada)
Ginny zaśmiała się cicho, po czym wróciła do lektury.
No i jeszcze chciałam napisać, że mogę przyjechać w następny tydzień. W poniedziałek mogłabyś przyjechać razem z tatą po mnie do Londynu? Rodzicom najbardziej by pasowało. Muszę kupić im jeszcze jakieś prezenty. A jak tam tobie mijają święta?
Pozdrów rodziców no i braci ;-)
Hermiona
Ginny schowała list na samo dno szuflady biurka. Miała nadzieję, że nikt z jej rodziny akurat tam nie będzie grzebał. Dziewczyna wyszła na korytarz, miała ochotę przespacerować się. Zeszła po schodach. W kuchni była pani Weasley, która gotowała już obiad. Na odgłos kroków odwróciła się.
- Ginny! W samą porę, pomożesz mi przy obiedzie. - uśmiechnęła się do córki.
- No tak, ale ja.. chciałam.. iść..
- Mamie nie pomożesz no co ty? Dzisiejszy obiad będzie bez magii. Sprawdzam się ile jeszcze potrafię bez czarów. - zaśmiała się.- ubijaj mięso, później je opanieruj i usmaż na patelni, dobrze? Ja w tym czasie obiorę ziemniaki. - Molly przysunęła sobie drewniany taboret po czym usiadła i z nożem w ręce i ziemniakiem w drugiej, zabrała się do pracy.
Ginny wzdychając zaczęła ubijać mięso. Jak zdążyła się zorientować na obiad były kotlety z piersi z kurczaka.
Po jakiejś godzinie i trzydziestu minutach ruda skończyła pracę w kuchni. Umyła ręce, po czym wróciła do siebie do pokoju. Tyle z mojego spaceru. Otworzyła drzwi i zobaczyła Rona w jej pokoju grzebiącego w jej torebce. Kiedy dziewczyna weszła jej brat szybko podniósł głowę. Kiedy zobaczył Ginny stojącą w drzwiach jego twarz oblała się szkarłatnym rumieńcem i szybko upuścił torebkę z której wypadło czarne pudełeczko. BRANSOLETKA! Ruda szybko chwyciła pudełeczko.
- Co ty robisz Ronald?
- Ja.. yy.. ja tak tylko... prze-przechodziłem i..
- Przechodziłeś? I co? Tak po prostu postanowiłeś pogrzebać w mojej torebce? Gdzie jeszcze szperałeś? - Spanikowała, myśląc o liście leżącym na dnie szuflady.
Ron odetchnął.
- Musiałem wiedzieć czy jesteś z Draco. Nie jestem przekonany do tego czy mówisz prawdę. Przeszukałem tylko torebkę, na więcej nie starczyło mi czasu. - Chłopak opuścił głowę, nerwowo skubiąc rękaw swetra Weasley'ów. Widać było, że czuje się zakłopotany.
- Powiedziałam Ci przecież, że nic mnie z...
- Co jest w tym czarnym pudełeczku?
-Co?
-Pytam, co znajduje się w tym pudełeczku które próbujesz ukryć za sobą.
-A to.. pf.. to tylko.. ee.. prezent od Hermiony. Tak. Bransoletka od niej.
- Pokażesz mi?
-Co? Yy.. no tak, jasne. - Ginny otworzyła pudełeczko. Przez chwilę Ron wpatrywał się w zielono-czerwoną błyskotkę, po czym spytał.
-Dlaczego jest czerwono-zielona a nie czerwono-żółta? Pomyliły się jej kolory jej własnego domu?
- Ona.. nie kierowała się kolorami jej domu, tylko kolorami świąt. Widzisz, według Miony kolory świąt to właśnie zielony i czerwony no i lew, który oczywiście oznacza Gryffindor. W ogóle? Dlaczego ja się tobie tłumaczę? Wyjdź z tego pokoju. Poproszę rodziców, żeby założyli mi zamki w drzwiach.
Ron posłusznie wyszedł zostawiając siostrę samą w pokoju. Ginny usiadła na łóżku, głośno wypuszczając powietrze. Szybko schowała czarne pudełeczko wraz z zawartością pod materac. Mało brakowało..Usłyszawszy głos mamy, wołającej na obiad, ruda wstała i udała się do jadalni. Siadając przy stole zerknęła na miejsce Rona, ale brata nie było.
Ron siedział w swojej sypialni, gryzmoląc piórem po kartce papieru. Gorączkowo próbował opisać całą sytuację w liście który miał zamiar wysłać do Harry'ego.
NIE UWIERZYSZ! Przeszukiwałem dzisiaj pokój Ginny i ona.. przyłapała mnie na tym, ale nie o to chodzi. Kiedy upuściłem torebkę, wypadło z niej czarne pudełeczko w którym była bransoletka! Zielono-czerwona z lwem. Kiedy zapytałem ją o zawartość, zaczęła się JĄKAĆ po czym wymamrotała, że to od Miony. Wiesz co myślę? Że to Malfoy jej to dał. Napisz co o tym sądzisz i wbijaj do mnie w przyszłym tygodniu.
Ron
Chłopak miał wątpliwości co do tego, że przyjacielowi uda się rozczytać list, jednak postanowił go wysłać. Po tym jak wypuścił sowę z pokoju, zszedł na dół. Bliźniacy kończyli już jeść, a on nawet nie miał obiadu!
- Ron! Gdzie byłeś? Wołałam i wołałam. Obiad prawie Ci wystygł. Siadaj!
Weasley usiadł na krześle i szybko zjadł przygotowany przez mamę i Ginny posiłek. Zerknąwszy też na nadgarstek siostry, stwierdził, że nie założyła bransoletki. Po skończonym obiedzie nie odzywając się do nikogo wszedł do swojego pokoju zamykając drzwi. Położył się na łóżku i zasnął. Dopiero pod wieczór, przed samą kolacją obudziło go skrobanie w szybę. Przetarł oczy po czym odwrócił się i zobaczył małą sówkę uderzającą w okno stópką do której przywiązany był list. Ron zerwał się z łóżka, szybko otworzył okno i wpuścił zwierzę do środka. Odwiązał jej kartkę i wypuścił. Szybko rozwinął papier.
Nie za bardzo mogę teraz pisać. Dursley'owie są strasznie źli, bo ich idealna wigilia na razie nie wypala. Wiesz, nie potrafią nic zrobić i wszystko się im rozpada. Twierdzą, że to moja wina ale oczywiście to tylko pech. Mógłbym przyjechać do Ciebie na wigilię. Oczywiście, jeśli chcesz, bo.. nie chcę się narzucać. Porozmawiamy o Ginny u Ciebie, teraz nie mam czasu. Wuj wali w moje drzwi i wrzeszczy żebym pomógł im wnieść choinkę do domu. Odpisz jeśli, mogę przyjechać już jutro.
Harry
Ron nie musiał nawet pytać rodziców o zgodę. Szybko naskrobał do Harry'ego odpowiedź żeby przyjeżdżał.
Ginny uchyliła drzwi wejściowe które ciężko zaskrzypiały po czym wymknęła się na dwór. Wiał wiatr, drzewa delikatnie się kołysały. Dziewczyna usiadła na huśtawce, którą jej tata zamontował jej na drzewie kiedy miała 5 lat. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Wrzeszczała wtedy, że chce mieć taką huśtawkę, oczywiście Artur spełnił zachcianki córeczki. Ruda dotknęła poobcieranych sznurów na których wisiała huśtawka. "Dziwne, że jeszcze nie pękły. No tak, pewnie tata użył jakiegoś zaklęcia na wytrzymałość." Zeszła z huśtawki i rozejrzała się po ogrodzie. "Ciekawe jak wygląda ogród Draco? Pusty, ze skoszoną trawą, wszystkie grządki równiutko posadzone, a może zarośnięta dżungla?" Po wyobrażeniu sobie całej rodziny Malfoy'ów w ogrodniczkach kopiących dziury w ziemi, podlewających kwiaty i sadzących grządki wybuchnęła śmiechem. "Ciekawe czy on o mnie myśli?" Przypomniała sobie ich pierwsze bliższe spotkanie, kiedy Draco niósł ją na rękach. Miała wtedy skręconą kostkę.
Nagle usłyszała za sobą szum. Odwróciła się i zobaczyła małą postać na miotle lecącą w jej stronę. Kiedy postać się zbliżyła Ginny rozpoznała Harry'ego. Chłopak powoli wylądował przed Norą.
- Harry! Cześć! Co ty tu robisz?
- O nie.. Ron nikogo nie uprzedził, że przyjeżdżam?
- Coś tam mówił mamie, ale miałeś być jutro.
- Dursley'owie nie dają mi żyć. Nie wytrzymałem.
- Nie mam nic przeciwko, że jesteś wcześniej. Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. O pewnie Ci zimno. Wchodź do środka.
Ginny razem z Harrym weszła do domu.
- RONALD! - zawołała dziewczyna. - KTOŚ DO CIEBIE!
- Co? Kto to? - Ron schodził ze schodów - Harry! Cześć stary, niespodziewałem się Ciebie.
- Przyjechałem wcześniej, mam nadzieję, że to nie problem.
- Nie jasne, że nie. Wiesz, chodź do...
- HARRY! Witaj kochaneczku!
- Pani Weasley, dzień dobry.
Molly przytuliła chłopaka.
- Co oni Ci dają do jedzenia. Strasznie schudłeś, jesteś głodny?
- Nie, dziękuję. - Harry uśmiechnął się życzliwie, po czym ruszył za Ron'em do jego pokoju.
Ron zamknął drzwi, upewnił się jednak czy Ginny nie podsłuchuje.
- Co myślisz o sprawie z Ginny?
- Nie do końca wszystko rozumiem. Podejrzewasz, że bransoletka jest od Malfoy'a tak?
- No to by wyjaśniało kolory. Zielony slytherin a czerwony gryffindor.
- Trochę nietypowe połączenie..
- No wiem, ale zauważyłeś, że on jej w ogóle już nie dokucza? W zeszłym roku nazywał ją bez przerwy Rudą Marchewą Weasley. Nagle mu się odwróciło?
- Nie mam pojęcia Ron. Nie rozmawiam z nim.
- Ginny też bluzgała na niego kiedy tylko mogła a teraz go nawet broni jeśli w jej obecności coś złego na niego powiesz.
- Stary, rozumiem Cię, że się martwisz to w końcu twoja siostra, ale.. nie uważasz że przesadzasz?
- Ja przesadzam? Czy ty nie widzisz co się dzieje? Ja.. pokażę Ci to. Jak Ginny pójdzie dzisiaj do łazienki pójdziemy do jej pokoju i pokażę Ci tą bransoletkę, no i spróbujemy coś jeszcze znaleźć.
- Okej, możemy spróbować.
______________
Kolejne dni toczyły się w normalnym tempie. Po 2 dniach, po śniadaniu Ginny zobaczyła przez okno nadlatującą sówkę z listem. Otworzyła okno , a zwierzę wleciało do kuchni i usiadło na stole wyciągając nóżkę z listem do przodu. Dziewczyna powoli odwiązała list i wrzuciła sówce do woreczka przy drugiej nóżce zapłatę.
- Czyżby to list od Draco ? - George uśmiechnął się. W tej samej chwili Fred z drugiej strony wyrwał jej list z ręki.
- Oh.. to tylko Hermiona. Ciekawe o czym pisze. Mam sobie poczytać ?
- Zostaw ten list Fred! Oddawaj!
Fred podniósł list do góry tak, żeby siostra nie mogła go dosięgnąć. Jednak Ginny wyciągnęła różdżkę którą zawsze nosiła ze sobą na wszelki wypadek i krzyknęła:
- Accio list!
Kartka papieru wyfrunęła Fred'owi z ręki i wleciała do wyciągniętej dłoni dziewczyny. Obróciła się na pięcie i szybko wbiegła po schodach do pokoju, żeby bracia nie mogli dalej jej dokuczać. Szybko rozwinęła list i zaczęła czytać.
Droga Ginny
Z początku może napiszę co sądzę o sprawie z Ronem. Wiesz jaki on jest. On gniewa się długo ale po jakimś czasie przebacza. Też nieraz się z nim kłóciłam. Powinnaś się z nim pogodzić, żeby nie dawał sobie dodatkowych powodów dlatego, że się na niego wydzierasz. Jak to mówią "Kłamcy zawsze się denerwują, kiedy przyłapie się ich na kłamstwie." Więc powinnaś dać sobie spokój. A co do bliźniaków, to wiesz przecież, że są typami żartownisiów ale kiedy trzeba potrafią zachować powagę i dotrzymać tajemnicy.
Co do sprawy z Draco. Hm.. szczerze spodziewałam się tego. Widziałam jak na niego reagujesz i patrzysz na niego na Wielkiej Sali. Trudno mi jest o tym myśleć, bo zawsze przypominam sobie o tym jak Malfoy mnie przezywał od.. szlam. Nie potrafię sobie wyobrazić jeśli byś z nim była. Rozumiem dlaczego nie chcesz przyznać się Ron'owi. Nie zrozum mnie źle, nadal jestem twoją najlepszą przyjaciółką i nawet jeśli zakochałabyś się w Voldemorcie nic by to nie zmieniło. (Okej może to lekka przesada)
Ginny zaśmiała się cicho, po czym wróciła do lektury.
No i jeszcze chciałam napisać, że mogę przyjechać w następny tydzień. W poniedziałek mogłabyś przyjechać razem z tatą po mnie do Londynu? Rodzicom najbardziej by pasowało. Muszę kupić im jeszcze jakieś prezenty. A jak tam tobie mijają święta?
Pozdrów rodziców no i braci ;-)
Hermiona
Ginny schowała list na samo dno szuflady biurka. Miała nadzieję, że nikt z jej rodziny akurat tam nie będzie grzebał. Dziewczyna wyszła na korytarz, miała ochotę przespacerować się. Zeszła po schodach. W kuchni była pani Weasley, która gotowała już obiad. Na odgłos kroków odwróciła się.
- Ginny! W samą porę, pomożesz mi przy obiedzie. - uśmiechnęła się do córki.
- No tak, ale ja.. chciałam.. iść..
- Mamie nie pomożesz no co ty? Dzisiejszy obiad będzie bez magii. Sprawdzam się ile jeszcze potrafię bez czarów. - zaśmiała się.- ubijaj mięso, później je opanieruj i usmaż na patelni, dobrze? Ja w tym czasie obiorę ziemniaki. - Molly przysunęła sobie drewniany taboret po czym usiadła i z nożem w ręce i ziemniakiem w drugiej, zabrała się do pracy.
Ginny wzdychając zaczęła ubijać mięso. Jak zdążyła się zorientować na obiad były kotlety z piersi z kurczaka.
Po jakiejś godzinie i trzydziestu minutach ruda skończyła pracę w kuchni. Umyła ręce, po czym wróciła do siebie do pokoju. Tyle z mojego spaceru. Otworzyła drzwi i zobaczyła Rona w jej pokoju grzebiącego w jej torebce. Kiedy dziewczyna weszła jej brat szybko podniósł głowę. Kiedy zobaczył Ginny stojącą w drzwiach jego twarz oblała się szkarłatnym rumieńcem i szybko upuścił torebkę z której wypadło czarne pudełeczko. BRANSOLETKA! Ruda szybko chwyciła pudełeczko.
- Co ty robisz Ronald?
- Ja.. yy.. ja tak tylko... prze-przechodziłem i..
- Przechodziłeś? I co? Tak po prostu postanowiłeś pogrzebać w mojej torebce? Gdzie jeszcze szperałeś? - Spanikowała, myśląc o liście leżącym na dnie szuflady.
Ron odetchnął.
- Musiałem wiedzieć czy jesteś z Draco. Nie jestem przekonany do tego czy mówisz prawdę. Przeszukałem tylko torebkę, na więcej nie starczyło mi czasu. - Chłopak opuścił głowę, nerwowo skubiąc rękaw swetra Weasley'ów. Widać było, że czuje się zakłopotany.
- Powiedziałam Ci przecież, że nic mnie z...
- Co jest w tym czarnym pudełeczku?
-Co?
-Pytam, co znajduje się w tym pudełeczku które próbujesz ukryć za sobą.
-A to.. pf.. to tylko.. ee.. prezent od Hermiony. Tak. Bransoletka od niej.
- Pokażesz mi?
-Co? Yy.. no tak, jasne. - Ginny otworzyła pudełeczko. Przez chwilę Ron wpatrywał się w zielono-czerwoną błyskotkę, po czym spytał.
-Dlaczego jest czerwono-zielona a nie czerwono-żółta? Pomyliły się jej kolory jej własnego domu?
- Ona.. nie kierowała się kolorami jej domu, tylko kolorami świąt. Widzisz, według Miony kolory świąt to właśnie zielony i czerwony no i lew, który oczywiście oznacza Gryffindor. W ogóle? Dlaczego ja się tobie tłumaczę? Wyjdź z tego pokoju. Poproszę rodziców, żeby założyli mi zamki w drzwiach.
Ron posłusznie wyszedł zostawiając siostrę samą w pokoju. Ginny usiadła na łóżku, głośno wypuszczając powietrze. Szybko schowała czarne pudełeczko wraz z zawartością pod materac. Mało brakowało..Usłyszawszy głos mamy, wołającej na obiad, ruda wstała i udała się do jadalni. Siadając przy stole zerknęła na miejsce Rona, ale brata nie było.
Ron siedział w swojej sypialni, gryzmoląc piórem po kartce papieru. Gorączkowo próbował opisać całą sytuację w liście który miał zamiar wysłać do Harry'ego.
NIE UWIERZYSZ! Przeszukiwałem dzisiaj pokój Ginny i ona.. przyłapała mnie na tym, ale nie o to chodzi. Kiedy upuściłem torebkę, wypadło z niej czarne pudełeczko w którym była bransoletka! Zielono-czerwona z lwem. Kiedy zapytałem ją o zawartość, zaczęła się JĄKAĆ po czym wymamrotała, że to od Miony. Wiesz co myślę? Że to Malfoy jej to dał. Napisz co o tym sądzisz i wbijaj do mnie w przyszłym tygodniu.
Ron
Chłopak miał wątpliwości co do tego, że przyjacielowi uda się rozczytać list, jednak postanowił go wysłać. Po tym jak wypuścił sowę z pokoju, zszedł na dół. Bliźniacy kończyli już jeść, a on nawet nie miał obiadu!
- Ron! Gdzie byłeś? Wołałam i wołałam. Obiad prawie Ci wystygł. Siadaj!
Weasley usiadł na krześle i szybko zjadł przygotowany przez mamę i Ginny posiłek. Zerknąwszy też na nadgarstek siostry, stwierdził, że nie założyła bransoletki. Po skończonym obiedzie nie odzywając się do nikogo wszedł do swojego pokoju zamykając drzwi. Położył się na łóżku i zasnął. Dopiero pod wieczór, przed samą kolacją obudziło go skrobanie w szybę. Przetarł oczy po czym odwrócił się i zobaczył małą sówkę uderzającą w okno stópką do której przywiązany był list. Ron zerwał się z łóżka, szybko otworzył okno i wpuścił zwierzę do środka. Odwiązał jej kartkę i wypuścił. Szybko rozwinął papier.
Nie za bardzo mogę teraz pisać. Dursley'owie są strasznie źli, bo ich idealna wigilia na razie nie wypala. Wiesz, nie potrafią nic zrobić i wszystko się im rozpada. Twierdzą, że to moja wina ale oczywiście to tylko pech. Mógłbym przyjechać do Ciebie na wigilię. Oczywiście, jeśli chcesz, bo.. nie chcę się narzucać. Porozmawiamy o Ginny u Ciebie, teraz nie mam czasu. Wuj wali w moje drzwi i wrzeszczy żebym pomógł im wnieść choinkę do domu. Odpisz jeśli, mogę przyjechać już jutro.
Harry
Ron nie musiał nawet pytać rodziców o zgodę. Szybko naskrobał do Harry'ego odpowiedź żeby przyjeżdżał.
Ginny uchyliła drzwi wejściowe które ciężko zaskrzypiały po czym wymknęła się na dwór. Wiał wiatr, drzewa delikatnie się kołysały. Dziewczyna usiadła na huśtawce, którą jej tata zamontował jej na drzewie kiedy miała 5 lat. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Wrzeszczała wtedy, że chce mieć taką huśtawkę, oczywiście Artur spełnił zachcianki córeczki. Ruda dotknęła poobcieranych sznurów na których wisiała huśtawka. "Dziwne, że jeszcze nie pękły. No tak, pewnie tata użył jakiegoś zaklęcia na wytrzymałość." Zeszła z huśtawki i rozejrzała się po ogrodzie. "Ciekawe jak wygląda ogród Draco? Pusty, ze skoszoną trawą, wszystkie grządki równiutko posadzone, a może zarośnięta dżungla?" Po wyobrażeniu sobie całej rodziny Malfoy'ów w ogrodniczkach kopiących dziury w ziemi, podlewających kwiaty i sadzących grządki wybuchnęła śmiechem. "Ciekawe czy on o mnie myśli?" Przypomniała sobie ich pierwsze bliższe spotkanie, kiedy Draco niósł ją na rękach. Miała wtedy skręconą kostkę.
Nagle usłyszała za sobą szum. Odwróciła się i zobaczyła małą postać na miotle lecącą w jej stronę. Kiedy postać się zbliżyła Ginny rozpoznała Harry'ego. Chłopak powoli wylądował przed Norą.
- Harry! Cześć! Co ty tu robisz?
- O nie.. Ron nikogo nie uprzedził, że przyjeżdżam?
- Coś tam mówił mamie, ale miałeś być jutro.
- Dursley'owie nie dają mi żyć. Nie wytrzymałem.
- Nie mam nic przeciwko, że jesteś wcześniej. Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. O pewnie Ci zimno. Wchodź do środka.
Ginny razem z Harrym weszła do domu.
- RONALD! - zawołała dziewczyna. - KTOŚ DO CIEBIE!
- Co? Kto to? - Ron schodził ze schodów - Harry! Cześć stary, niespodziewałem się Ciebie.
- Przyjechałem wcześniej, mam nadzieję, że to nie problem.
- Nie jasne, że nie. Wiesz, chodź do...
- HARRY! Witaj kochaneczku!
- Pani Weasley, dzień dobry.
Molly przytuliła chłopaka.
- Co oni Ci dają do jedzenia. Strasznie schudłeś, jesteś głodny?
- Nie, dziękuję. - Harry uśmiechnął się życzliwie, po czym ruszył za Ron'em do jego pokoju.
Ron zamknął drzwi, upewnił się jednak czy Ginny nie podsłuchuje.
- Co myślisz o sprawie z Ginny?
- Nie do końca wszystko rozumiem. Podejrzewasz, że bransoletka jest od Malfoy'a tak?
- No to by wyjaśniało kolory. Zielony slytherin a czerwony gryffindor.
- Trochę nietypowe połączenie..
- No wiem, ale zauważyłeś, że on jej w ogóle już nie dokucza? W zeszłym roku nazywał ją bez przerwy Rudą Marchewą Weasley. Nagle mu się odwróciło?
- Nie mam pojęcia Ron. Nie rozmawiam z nim.
- Ginny też bluzgała na niego kiedy tylko mogła a teraz go nawet broni jeśli w jej obecności coś złego na niego powiesz.
- Stary, rozumiem Cię, że się martwisz to w końcu twoja siostra, ale.. nie uważasz że przesadzasz?
- Ja przesadzam? Czy ty nie widzisz co się dzieje? Ja.. pokażę Ci to. Jak Ginny pójdzie dzisiaj do łazienki pójdziemy do jej pokoju i pokażę Ci tą bransoletkę, no i spróbujemy coś jeszcze znaleźć.
- Okej, możemy spróbować.
czwartek, 23 sierpnia 2012
10.
Witam ;) Dzisiaj przedstawiam wam już dziesiąty rozdział opowiadania! Wow. Jestem z siebie dumna. Kiedy widzę statystyki, aż uśmiech mi się pojawia na ustach :D Ciesze się , że opowiadanie wam się podoba i mam nadzieję , że na każdy następny rozdział czekacie z zapartym tchem. Okej , nie przedłużając. Czytajcie:
O ! i przepraszam za wszystkie błędy gramatyczne i .. no i wszystkie :>
_____________
Po 2 dniach nadszedł czas ferii świątecznych. Spadł śnieg, wszystko było nim pokryte. Uczniowie poubierani w grube płaszcze, szaliki , czapki i rękawiczki wychodzili na plac pozlepiać bałwana (to w przypadku pierwszoroczniaków) i by urządzić bitwy na śnieżki.
Draco Malfoy szedł korytarzem ubrany w swój czarny płaszcz i szal w barwach swojego domu. Wyglądnął przez okno , zobaczyć czy jego rodzice już przyjechali. Wszyscy wracali pociągiem do Londynu skąd mieli ich odebrać rodzice , jedynie Malfoy wyjeżdżał z nimi od razu z Hogwartu. Paru uczniów skomentowało to śmiechem i krzykiem , że mamusia po niego przyjeżdża , bo się martwi o swojego synusia. Zamknęli się po jednym porażającym spojrzeniu chłopaka i szybko odeszli. Nikt nie mógł wiedzieć , że od razu z Hogwartu ślizgon z rodzicami wybierał się na spotkanie śmierciożerców. Na samą myśl o Voldemorcie zapiekło go miejsce poniżej łokcia. Nikt nie mógł się dowiedzieć , że widnieje tam Mroczny Znak. Draco miał do załatwienia jeszcze jedną rzecz po której będzie mógł wyjechać. Musi pożegnać się z Ginny.
Ginny Weasley obudziła się wczesnym rankiem przez krzyki pierwszoroczniaków bawiących się na dworze. Udała się do łazienki , wzięła szybki prysznic , związała włosy w kucyk i ubrała dżinsy i zwykły t-shirt. W salonie natknęła się na Hermionę.
- Hej Ginny.
- Hej Hermiona - uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Jak tam twoje kontakty z Ron'em ?
Ginny westchnęła.
- Wiesz , że z nim nie rozmawiam. Jednak musiałam mu coś przekazać , więc poprosiłam Harry'ego żeby mu przekazał , że na czas ferii nie będę pokazywała , że jestem na niego zła , bo nie chcę żeby rodzice dowiedzieli się o co nam poszło. Oczywiście on od razu zaczął by zmyślać , że ja i Malfoy. Wkurza mnie to już. Nic pomiędzy nami nie ma..
Hermiona uniosła brwi do góry.
- Naprawdę ? Czy tylko tak mówisz , żeby przekonać samą siebie ?
Gryfonka wstała i wyszła z salonu. Pewnie do biblioteki. Ginny zastanowiła się nad słowami przyjaciółki. To by znaczyło , że Hermiona wie. No tak , pewnie odezwał się w niej przyjacielski radar sprawdzający. Roześmiała się cicho. Wstała , wzięła swój ciemno fioletowy płaszcz i wyszła na korytarz w celu udania się na dziedziniec. Kiedy wyszła zauważyła Draco siedzącego na podłodze pod portretem. Na jej widok wstał.
- No cześć. Właśnie zastanawiałem się czy w końcu wyjdziesz, i ile będę jeszcze na Ciebie czekał. - uśmiechnął się szeroko.
- Przepraszam. Gdybym wiedziała , zebrałabym się predzej. - uśmiechnęła się z poczuciem winy. - Dlaczego czekałeś ?
- Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam prędzej , nie jadę pociągiem. Rodzice powinni zaraz po mnie być. - zerknął na zegarek.
- Oh.. okej. To jesteśmy umówieni za tydzień tak ?
- Tak. Bądź w miodowym królestwie w Hogsmeade, przyjdę tam i zabiorę Cię do siebie.
- Okej. To.. do zobaczenia. - przygryzła wargę i chciała odejść , ale Draco przytulił ją. Na początku Ginny zesztywniała , ale po chwili też go objęła.
- Narazie - wyszeptał , po czym odszedł szybkim krokiem.
Ginny razem ze wszystkimi gryfonami wychodziła z zamku. Wszyscy szli w kierunku peronu i pociągu który za pół godziny odjeżdżał do Londynu. Z daleka dało się dostrzec kłęby dymu z pociągu.
Kiedy byli w pociągu Ginny usiadła w przedziale razem z Hermioną , Harry'm i NIESTETY z Ron'em. Szybko usiadła na przeciwko Harry'ego i obok Hermiony. Unikając spojrzenia Ron'a zaczęła rozmawiać z Hermioną.
- Hej, Hermi. Przyjedziesz do mnie na ferie ?
- Pewnie, ale dopiero pod koniec. Rodzice planują huczną wigilię. - wyszczerzyła się.
- Okej, mamy 2 tygodnie ferii. To.. na ten drugi tydzień przyjedziesz? Rodzice mogli by po Ciebie przyjechać.
- Nie ma sprawy. Napiszę jeszcze list, okej ?
- Spoko.
Po jakichś pół godziny jazdy , dało się słyszeć na korytarzu głos starszej pani z wózkiem.
- Kawa , herbata , napoje !
Kiedy kobieta doszła do ich przedziału Ginny zamówiła dwa dyniowe ciastka (jedno dała Hermionie) i fasolki wszystkich smaków. Po zjedzeniu smakołyków , okazało się , że za 10 minut będą już na stacji w Londynie. Dziewczyna patrzyła przez okno. Przed oczami śmigały jej lasy i łąki. Po chwili pociąg ostro zahamował. Wszyscy uczniowie zaczęli wstawać z miejsc i wylewać się tłumem z pociągu. Pierwszoroczniacy gorączkowo rozglądli się w poszukiwaniu rodziców, po czym wpadali im w ramiona. Dziewczyna rozejrzała się po peronie i zobaczyła swoją mamę z zatroskaną minę unoszącą głowę w poszukiwaniu swoich dzieci, kiedy zobaczyła Ginny zaczęła przepychać się w tłumie uczniów w jej stronę.
- Ginny ! Kochanie , tu jesteś ! - mama przytuliła ją. - Gdzie jest reszta ? - spytała, po czym zauważyła Rona, Freda i Georga i zaczęła wołać.
- Ron ! Fred ! George ! Tu jestem ! Chodźcie !
Wszyscy Weasley'owie zaczęli wychodzić z tłumu uczniów. Ginny szybko pożegnała się z Hermioną i Harry'm i poszła za mamą.
Po południu wszyscy byli już w domu. Ginny wzięła swój kufer i poszła do pokoju się rozpakować. Jak tylko weszła rzuciła się na łóżko. Przez chwilę leżała, po czym wstała i poszła wsiąść szybki prysznic po podróży.
Ubrana już w "luźne" ubrania , dziewczyna zeszła na kolację. Jak zwykle zajęła swoje miejsce pomiędzy braćmi bliźniakami.
- To co tam siotra ? Ron opowiadał nam , że kręcisz z Malfoy'em. Hm? Co nam o tym powiesz ? - zapytał Fred.
- Nie mam wam nic do powiedzenia. To jest nieprawda. Ronald jak zwykle kłamie. - spiorunowała brata wzrokiem.
- No nie wiem.. Ron mówił też , że masz z nim jakiś projekt i podobno między wami iskrzy. - wymownie poruszył brwiami, tym razem George.
- MOŻECIE SIĘ JUŻ ZAMKNĄĆ?! Powiedziałem wam to w tajemnicy , okej ? Myślałem , że wy też będziecie się martwili ale wy traktujecie to jako żart. - Ron zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Co się tak burzysz braciszku ? Spokojnie , wyluzuj. - Fred zachichotał. - Może najpierw sprawdźmy wersję rudej, co ? Co o tym sądzisz , hm ? - zapytał Ginny jeden z bliźniaków z uśmiechem na ustach.
- Powiem wam co sądzę. Sądzę to , że Ron jest totalnym kretynem jasne? Plotkuje o mnie za plecami i na dodatek chce mnie zranić jak najbardziej może współpracując z moim największym wrogiem Pancy Parkinson , która zrzuciła mnie ze schodów ! Więc jest NAJWIĘKSZYM DEBILEM JAKIEGO ZNAM ! - gwałtownie odsunęła krzesło i pobiegła na górę zatrzaskując drzwi z głośnym hukiem. Po paru sekundach z pokoju wyjrzała Pani Weasley.
- Co to za krzyki ? - spytała , schodząc po schodach do jadalni. - Nie zdążyłam nawet przygotować jedzenia , a ktoś już wychodzi. Co się dzieje ?
Żaden z braci nie odpowiadał. Bliźniacy ledwo tłumili śmiech , za to Ron z powagą na twarzy wpatrywał się w obrus.
- No. Widzę , że wasza mama nie może już wiedzieć o niczym co dzieje się w tym domu, tak ? Jestem tu tylko do gotowania. Ron ? Dlaczego jesteś taki czerwony , dobrze się czujesz? - po tym pytaniu dało się słyszeć tłumiony śmiech Fred'a i Georga.
- Fred ! George ! Marsz do swoich pokoi ! Macie zejść dopiero , jak zawołam , że jedzenie gotowe. Jasne ?!
- Tak mamo. - odpowiedzieli chórem i poszli na górę do pokoi wymieniając porozumiewawcze spojrzenia i popatrzyli na Rona. Z głośnych śmiechem wbiegli po schodach. Oboje zapukali do pokoju Ginny żeby z nią porozmawiać. Otworzyli drzwi. Siostra siedziała tyłem do wejścia i czytała jakąś książkę.
- Czego chcecie ?
- Tylko pogadać. Widziałaś jak Ronuś wpadł ? Mama zauważyła , że jest "czerwony" i myśli , że jest chory. Ta.. chory na bulwersofobie. - powiedział z wyszczerzem George.
- Okej, trochę mnie pocieszyliście. Wiem, że mama nie da mu spokoju dopóki z jego twarzy nie zejdzie cała czerwień , a znając go tylko bardziej go to wkurza więc zrobi się jeszcze bardziej czerwony. A teraz, moglibyście mnie zostawić ?
- A co ? Chcesz pisać listy miłosne do Draco ? - oboje uśmiechnęli się wymownie.
- Wypad ! - Ginny rzuciła poduszką w Fred'a i Georga wychodzących z pokoju. Wzięła papier i pióro , po czym zaczęła pisać list do Hermiony.
Droga Hermiono.
Nie minął nawet jeden dzień w domu , a Ron już popsuł mi humor.. Pewnie wiesz o całym incydencie. Podejrzewam , że mój brat wszystko ci opowiedział. Zawsze kiedy nie daje sobie rady idzie do Ciebie. Okazało się, że opowiedział wszystko bliźniakom. Boje się, że wygadają mamie. Wiesz , że ona zabroni mi wszędzie wychodzić, bo będzie się bała , że się spotkam z Malfoy'em bo on jest "zagrożeniem". Nie przeżyję jeśli mama i tata będą na mnie patrzyli jak na zdrajczynię Weasley'ów. Przecież Malfoy'owie od zawsze nami gardzili..
A teraz, ja.. muszę Ci coś wyznać tylko musisz przysiąc na wszystko , że nie wygadasz się nikomu! Nawet Harry'emu i Ron'owi. Mi on naprawdę się podoba. Draco. On.. on się zmienił. Nie jest już taki jak kiedyś. On.. stał się taki, taki inny. Miły dla mnie i wydaje mi się, że ja też mu się podobam. Ale.. nie wiem co mam z tym zrobić. Bronie się przed tym jak tylko mogę , bo nie chcę się przyznać Ron'owi. Wyobrażasz sobie co on by o mnie myślał ? Aż się wzdrygam na samą myśl. Daj mi jakąś radę Hermi ! Co ty o tym myślisz? Tylko proszę , bądź szczera. Pozdrawiam.
Ginny.
Dziewczyna zwinęła papier , po czym przywiązała go sówce do nóżki i wyszeptała.
- Leć do Hermiony, wiesz gdzie to. - po czym wypuściła zwierzę na zewnątrz. Patrzyła jak odlatuje i znika jej z oczu...
O ! i przepraszam za wszystkie błędy gramatyczne i .. no i wszystkie :>
_____________
Po 2 dniach nadszedł czas ferii świątecznych. Spadł śnieg, wszystko było nim pokryte. Uczniowie poubierani w grube płaszcze, szaliki , czapki i rękawiczki wychodzili na plac pozlepiać bałwana (to w przypadku pierwszoroczniaków) i by urządzić bitwy na śnieżki.
Draco Malfoy szedł korytarzem ubrany w swój czarny płaszcz i szal w barwach swojego domu. Wyglądnął przez okno , zobaczyć czy jego rodzice już przyjechali. Wszyscy wracali pociągiem do Londynu skąd mieli ich odebrać rodzice , jedynie Malfoy wyjeżdżał z nimi od razu z Hogwartu. Paru uczniów skomentowało to śmiechem i krzykiem , że mamusia po niego przyjeżdża , bo się martwi o swojego synusia. Zamknęli się po jednym porażającym spojrzeniu chłopaka i szybko odeszli. Nikt nie mógł wiedzieć , że od razu z Hogwartu ślizgon z rodzicami wybierał się na spotkanie śmierciożerców. Na samą myśl o Voldemorcie zapiekło go miejsce poniżej łokcia. Nikt nie mógł się dowiedzieć , że widnieje tam Mroczny Znak. Draco miał do załatwienia jeszcze jedną rzecz po której będzie mógł wyjechać. Musi pożegnać się z Ginny.
Ginny Weasley obudziła się wczesnym rankiem przez krzyki pierwszoroczniaków bawiących się na dworze. Udała się do łazienki , wzięła szybki prysznic , związała włosy w kucyk i ubrała dżinsy i zwykły t-shirt. W salonie natknęła się na Hermionę.
- Hej Ginny.
- Hej Hermiona - uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Jak tam twoje kontakty z Ron'em ?
Ginny westchnęła.
- Wiesz , że z nim nie rozmawiam. Jednak musiałam mu coś przekazać , więc poprosiłam Harry'ego żeby mu przekazał , że na czas ferii nie będę pokazywała , że jestem na niego zła , bo nie chcę żeby rodzice dowiedzieli się o co nam poszło. Oczywiście on od razu zaczął by zmyślać , że ja i Malfoy. Wkurza mnie to już. Nic pomiędzy nami nie ma..
Hermiona uniosła brwi do góry.
- Naprawdę ? Czy tylko tak mówisz , żeby przekonać samą siebie ?
Gryfonka wstała i wyszła z salonu. Pewnie do biblioteki. Ginny zastanowiła się nad słowami przyjaciółki. To by znaczyło , że Hermiona wie. No tak , pewnie odezwał się w niej przyjacielski radar sprawdzający. Roześmiała się cicho. Wstała , wzięła swój ciemno fioletowy płaszcz i wyszła na korytarz w celu udania się na dziedziniec. Kiedy wyszła zauważyła Draco siedzącego na podłodze pod portretem. Na jej widok wstał.
- No cześć. Właśnie zastanawiałem się czy w końcu wyjdziesz, i ile będę jeszcze na Ciebie czekał. - uśmiechnął się szeroko.
- Przepraszam. Gdybym wiedziała , zebrałabym się predzej. - uśmiechnęła się z poczuciem winy. - Dlaczego czekałeś ?
- Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam prędzej , nie jadę pociągiem. Rodzice powinni zaraz po mnie być. - zerknął na zegarek.
- Oh.. okej. To jesteśmy umówieni za tydzień tak ?
- Tak. Bądź w miodowym królestwie w Hogsmeade, przyjdę tam i zabiorę Cię do siebie.
- Okej. To.. do zobaczenia. - przygryzła wargę i chciała odejść , ale Draco przytulił ją. Na początku Ginny zesztywniała , ale po chwili też go objęła.
- Narazie - wyszeptał , po czym odszedł szybkim krokiem.
Ginny razem ze wszystkimi gryfonami wychodziła z zamku. Wszyscy szli w kierunku peronu i pociągu który za pół godziny odjeżdżał do Londynu. Z daleka dało się dostrzec kłęby dymu z pociągu.
Kiedy byli w pociągu Ginny usiadła w przedziale razem z Hermioną , Harry'm i NIESTETY z Ron'em. Szybko usiadła na przeciwko Harry'ego i obok Hermiony. Unikając spojrzenia Ron'a zaczęła rozmawiać z Hermioną.
- Hej, Hermi. Przyjedziesz do mnie na ferie ?
- Pewnie, ale dopiero pod koniec. Rodzice planują huczną wigilię. - wyszczerzyła się.
- Okej, mamy 2 tygodnie ferii. To.. na ten drugi tydzień przyjedziesz? Rodzice mogli by po Ciebie przyjechać.
- Nie ma sprawy. Napiszę jeszcze list, okej ?
- Spoko.
Po jakichś pół godziny jazdy , dało się słyszeć na korytarzu głos starszej pani z wózkiem.
- Kawa , herbata , napoje !
Kiedy kobieta doszła do ich przedziału Ginny zamówiła dwa dyniowe ciastka (jedno dała Hermionie) i fasolki wszystkich smaków. Po zjedzeniu smakołyków , okazało się , że za 10 minut będą już na stacji w Londynie. Dziewczyna patrzyła przez okno. Przed oczami śmigały jej lasy i łąki. Po chwili pociąg ostro zahamował. Wszyscy uczniowie zaczęli wstawać z miejsc i wylewać się tłumem z pociągu. Pierwszoroczniacy gorączkowo rozglądli się w poszukiwaniu rodziców, po czym wpadali im w ramiona. Dziewczyna rozejrzała się po peronie i zobaczyła swoją mamę z zatroskaną minę unoszącą głowę w poszukiwaniu swoich dzieci, kiedy zobaczyła Ginny zaczęła przepychać się w tłumie uczniów w jej stronę.
- Ginny ! Kochanie , tu jesteś ! - mama przytuliła ją. - Gdzie jest reszta ? - spytała, po czym zauważyła Rona, Freda i Georga i zaczęła wołać.
- Ron ! Fred ! George ! Tu jestem ! Chodźcie !
Wszyscy Weasley'owie zaczęli wychodzić z tłumu uczniów. Ginny szybko pożegnała się z Hermioną i Harry'm i poszła za mamą.
Po południu wszyscy byli już w domu. Ginny wzięła swój kufer i poszła do pokoju się rozpakować. Jak tylko weszła rzuciła się na łóżko. Przez chwilę leżała, po czym wstała i poszła wsiąść szybki prysznic po podróży.
Ubrana już w "luźne" ubrania , dziewczyna zeszła na kolację. Jak zwykle zajęła swoje miejsce pomiędzy braćmi bliźniakami.
- To co tam siotra ? Ron opowiadał nam , że kręcisz z Malfoy'em. Hm? Co nam o tym powiesz ? - zapytał Fred.
- Nie mam wam nic do powiedzenia. To jest nieprawda. Ronald jak zwykle kłamie. - spiorunowała brata wzrokiem.
- No nie wiem.. Ron mówił też , że masz z nim jakiś projekt i podobno między wami iskrzy. - wymownie poruszył brwiami, tym razem George.
- MOŻECIE SIĘ JUŻ ZAMKNĄĆ?! Powiedziałem wam to w tajemnicy , okej ? Myślałem , że wy też będziecie się martwili ale wy traktujecie to jako żart. - Ron zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Co się tak burzysz braciszku ? Spokojnie , wyluzuj. - Fred zachichotał. - Może najpierw sprawdźmy wersję rudej, co ? Co o tym sądzisz , hm ? - zapytał Ginny jeden z bliźniaków z uśmiechem na ustach.
- Powiem wam co sądzę. Sądzę to , że Ron jest totalnym kretynem jasne? Plotkuje o mnie za plecami i na dodatek chce mnie zranić jak najbardziej może współpracując z moim największym wrogiem Pancy Parkinson , która zrzuciła mnie ze schodów ! Więc jest NAJWIĘKSZYM DEBILEM JAKIEGO ZNAM ! - gwałtownie odsunęła krzesło i pobiegła na górę zatrzaskując drzwi z głośnym hukiem. Po paru sekundach z pokoju wyjrzała Pani Weasley.
- Co to za krzyki ? - spytała , schodząc po schodach do jadalni. - Nie zdążyłam nawet przygotować jedzenia , a ktoś już wychodzi. Co się dzieje ?
Żaden z braci nie odpowiadał. Bliźniacy ledwo tłumili śmiech , za to Ron z powagą na twarzy wpatrywał się w obrus.
- No. Widzę , że wasza mama nie może już wiedzieć o niczym co dzieje się w tym domu, tak ? Jestem tu tylko do gotowania. Ron ? Dlaczego jesteś taki czerwony , dobrze się czujesz? - po tym pytaniu dało się słyszeć tłumiony śmiech Fred'a i Georga.
- Fred ! George ! Marsz do swoich pokoi ! Macie zejść dopiero , jak zawołam , że jedzenie gotowe. Jasne ?!
- Tak mamo. - odpowiedzieli chórem i poszli na górę do pokoi wymieniając porozumiewawcze spojrzenia i popatrzyli na Rona. Z głośnych śmiechem wbiegli po schodach. Oboje zapukali do pokoju Ginny żeby z nią porozmawiać. Otworzyli drzwi. Siostra siedziała tyłem do wejścia i czytała jakąś książkę.
- Czego chcecie ?
- Tylko pogadać. Widziałaś jak Ronuś wpadł ? Mama zauważyła , że jest "czerwony" i myśli , że jest chory. Ta.. chory na bulwersofobie. - powiedział z wyszczerzem George.
- Okej, trochę mnie pocieszyliście. Wiem, że mama nie da mu spokoju dopóki z jego twarzy nie zejdzie cała czerwień , a znając go tylko bardziej go to wkurza więc zrobi się jeszcze bardziej czerwony. A teraz, moglibyście mnie zostawić ?
- A co ? Chcesz pisać listy miłosne do Draco ? - oboje uśmiechnęli się wymownie.
- Wypad ! - Ginny rzuciła poduszką w Fred'a i Georga wychodzących z pokoju. Wzięła papier i pióro , po czym zaczęła pisać list do Hermiony.
Droga Hermiono.
Nie minął nawet jeden dzień w domu , a Ron już popsuł mi humor.. Pewnie wiesz o całym incydencie. Podejrzewam , że mój brat wszystko ci opowiedział. Zawsze kiedy nie daje sobie rady idzie do Ciebie. Okazało się, że opowiedział wszystko bliźniakom. Boje się, że wygadają mamie. Wiesz , że ona zabroni mi wszędzie wychodzić, bo będzie się bała , że się spotkam z Malfoy'em bo on jest "zagrożeniem". Nie przeżyję jeśli mama i tata będą na mnie patrzyli jak na zdrajczynię Weasley'ów. Przecież Malfoy'owie od zawsze nami gardzili..
A teraz, ja.. muszę Ci coś wyznać tylko musisz przysiąc na wszystko , że nie wygadasz się nikomu! Nawet Harry'emu i Ron'owi. Mi on naprawdę się podoba. Draco. On.. on się zmienił. Nie jest już taki jak kiedyś. On.. stał się taki, taki inny. Miły dla mnie i wydaje mi się, że ja też mu się podobam. Ale.. nie wiem co mam z tym zrobić. Bronie się przed tym jak tylko mogę , bo nie chcę się przyznać Ron'owi. Wyobrażasz sobie co on by o mnie myślał ? Aż się wzdrygam na samą myśl. Daj mi jakąś radę Hermi ! Co ty o tym myślisz? Tylko proszę , bądź szczera. Pozdrawiam.
Ginny.
Dziewczyna zwinęła papier , po czym przywiązała go sówce do nóżki i wyszeptała.
- Leć do Hermiony, wiesz gdzie to. - po czym wypuściła zwierzę na zewnątrz. Patrzyła jak odlatuje i znika jej z oczu...
niedziela, 19 sierpnia 2012
9.
Witam po paru dniach przerwy. W tych paru dniach tworzyłam dla was 9 rozdział mojego opowiadania. Nie jest on za długi , ale stwierdziłam , że dodam go żebyście mogli już przeczytać dalszy ciąg. Mam nadzieję, że się wam spodoba i przepraszam za błędy i wiem , że opowiadanie nie jest idealne , no ale cóż ... : D
_______________Draco nie wiedział ile leżał zamknięty w skrytce pod schodami. Nie liczył czasu, po pewnym czasie myślał , że minęła już doba. Z zamyśleń wyrwało go skrzypienie drewnianych drzwi. Przed oczami stała Pansy Parkinson która zdjęła z niego zaklęcie i chłopak mógł znowu się ruszać.
- No witaj Draco. - powiedziała z jadowitym uśmiechem. - Coś się stało ?
- Ty.. ty.. wiesz co? Domyśliłem się wszystkiego ! Ty z nim współpracowałaś ! Zrujnowałaś moją przyjaźń z Ginny ty..
- Przyjaźń ? Więc tak się dzisiaj na to mówi ? Na.. zauroczenie ?
- Co Cię obchodzą moje uczucia Pansy ?
- Zauważ, że kiedyś te uczucia dotyczyły mnie !
Na samo wspomnienie czasów kiedy Malfoy chodził z Pansy Parkinson zrobiło mu się niedobrze. Była ona okropną kandydatką na partnerkę. O dosłownie wszystko była zazdrosna, rządziła nim i zawsze kiedy rozmawiali ona mówiła. Nigdy nie dała mu dojść do słowa. Dlatego po miesiącu szybko i bezboleśnie zakończył ich związek.
- Nie chce mi się nawet wspominać tych czasów. NIGDY do Ciebie nie wrócę. - chłopak wbiegł szybko do swojej sypialni , w innych okolicznościach pobiegłby do Ginny wytłumaczyć jej to wszystko , ale zważywszy na to która była godzina postanowił sobie jak na razie darować. Szybko ubrał czarny t-shirt i luźne spodnie z dresu które służyły mu za piżamę i położył się do łóżka. Długo nie mógł zasnąć , przewracał się z boku na bok. Dopiero po pewnym czasie udało mu się wejść do krainy snu w której czekała na niego pewna ruda dziewczyna...
Rano Ginny wyglądała jak kupka nieszczęścia. Miała podpuchnięte z płaczu oczy i czerwony nos. Super. Nie ma to jak przeziębienie. Za 2 dni dziewczyna miała wyjechać z rodzeństwem na święta do domu. Myśląc o Draco, wygramoliła się z łóżka po czym szybko wbiegła do łazienki. Wzięła ciepły prysznic, który zadziałał na nią kojąco. Wiedziała , że wczorajsze wydarzenie z Pansy właściwie nie miało sensu. Po co Malfoy miałby dawać mi bransoletkę? No chyba, że po to żebym się w nim zakochała a potem po prostu by mnie rzucił , czy coś w tym guście. Właściwie to było w jego stylu. W jego dawnym stylu. Tym wrednym i bezlitosnym. Ten Draco którego znała jedynie Ginny, nie zrobił by czegoś tak wrednego. Może on tego nie powiedział ? Może to plan Parkinson żebym się do niego teraz nie odzywała ? Dziewczyna szybko rozczesała włosy i ubrała szkolny mundurek. Nie wiadomo dlaczego przed oczami stanęło jej wspomnienie kiedy Malfoy rozbił jej wazon na głowie. Czego on wtedy szukał? znowu zaczęło ją to męczyć. To było dawno. Teraz muszę z nim porozmawiać. Spojrzała na zegarek. Miała godzinę do rozpoczęcia lekcji. Szybko wybiegła z salonu gryfonów gdzie siedziało już parę dziewczyn omawiających lekcje domowe.
W korytarzu było słychać tylko echo jej kroków. Nagle usłyszała za sobą krótkie chrząkniecie, takie jakie wydaje się z siebie gdy chce się zwrócić na siebie uwagę. Ginny powoli się odwróciła. Przeczucie jak zwykle jej nie pomyliło. Stał na przeciwko niej chłopak o platynowych włosach który niepewnie się do niej uśmiechał. Dziewczyna podeszła do niego bliżej.
- Wytłumaczysz mi to całe zajście ? Hm?
- Oczywiście. Ja rozgryzłem wszystko. Nie wiem co Pansy ci powiedziała , ale wiem , że musiała z kimś współpracować. Nie chce Cię w ten sposób urazić , ale uważam , że współpracowała z twoim bratem Ronem.
- Czekaj , czekaj. Że co?!
- Ron wczoraj rzucił na mnie zaklęcie pełnego porażenia ciała po czym zamknął mnie w skrytce na miotły. Znalazła mnie tam Pansy. Skąd niby miała wiedzieć gdzie byłem ? On musiał jej powiedzieć żeby po jakimś czasie po prostu mnie uwolniła.
Dziewczyna musiała sobie wszystko ułożyć w głowie. Ron współpracował z Pansy Parkinson, a ona przecież zrzuciła mnie ze schodów ! Poczuła jak jej ciało oblewa fala wściekłości na brata.
- Okej, rozumiem. Coś mi i tak nie pasowało , że tak nagle zmieniłeś zdanie co do mnie. Wybacz , ale muszę iść zrobić krzywdę Ronowi. - uśmiechnęła się do Draco po czym najszybciej jak mogła pobiegła do portretu Grubej Damy.
Po podaniu hasła dziewczyna wbiła jak burza do salonu gryfonów. Trafem złożyło się , że jej brat siedział na kanapie.
Kiedy Ron zobaczył siostrę od razu wiedział , że dowiedziała się o jego "spisku". Ginny była cała czerwona na twarzy ze wściekłości, jej oczy ciskały błyskawice i miała wypisaną na twarzy żądzę mordu.
- RON ! TY SKOŃCZONY KRETYNIE ! Jak mogłeś współpracować z suką która zrzuciła mnie ze schodów ?!
- Ginny ja...
- NIE SKOŃCZYŁAM ! Nie mieszaj się w moje sprawy ! Chciałam tylko dobrze wykonać projekt a ty robisz z tego jakąś aferę , że niby ja kocham się w Malfoy'u ! Jesteś idiotą Ron. Kiedy ktoś Ciebie "uszkodzi" tak jak mnie Parkinson postaram się abym też w jakiejś sprawie mogłabym z nim współpracować !
Kiedy dziewczyna wyszła w salonie zapanowała cisza. Wszyscy gryfoni gapili się na Rona. Dało się słyszeć szepty "Ron i Pansy? No coś ty.." , "Serio uważał , że Ginny kocha Malfoy'a?".
Ron Weasley nigdy nie czuł się tak upokorzony przez rodzeństwo. Nawet przez Fred'a i Georga. Jego twarz oblała się szkarłatnym rumieńcem. Szybko wybiegł z salonu gryfonów. Natknął się na Hermionę , która właśnie zmierzała do biblioteki.
- Hermiona ! Posłuchaj... ja.. - Chłopak opowiedział gryfonce całą historię o planie z Parkinson i o tym , że Ginny się o tym dowiedziała.
- Mówiłam Ci żebyś się nie wtrącał , ale ty zawsze musisz działać bez konsultacji z przyjaciółmi ! Myślisz , że jak Ginny się teraz czuje ? Raczej nie jest wniebowzięta.
Radzę Ci nie pokazywać się jej teraz na oczy, bo chyba rzuci Ci się do oczu. I lepiej teraz nie interesuj się jej sprawami. To tylko projekt Ron , nie jej wina , że dostała Draco do pary. Łączy ich tylko zadanie , rozumiesz?
Po czym odeszła szybkim krokiem z książką pod pachą , mamrocząc pod nosem "Eh.. bracia.."
Reszta dnia upłynęła dość spokojnie. Ginny znów spotkała się z Draco w sprawie projektu , udało im się tym razem zadać pytania profesor McGonagall i mieli odpowiedzi. Ginny musiała przydzielić nauczycielce jakiś eliksir, który mieli wykonać w ferie. Niestety w jej domu to spotkanie było NIEMOŻLIWE. Jej rodzice oszaleli by gdyby w ich domu znalazł się jeden z Malfoy'ów i nieważne by było czy chodzi o szkołę. Trudne było przydzielenie profesor McGonagall eliksiru. Nie miała łatwego dzieciństwa , w tych czasach trudno było też znaleźć kogoś kogo można by kochać.. Wiem ! Eliksir miłości ! Ginny udała się więc do biblioteki , poszukać przepisu na eliksir miłości. Pani Prince bibliotekarka niestety , nie była zbyt skłonna do pomocy.
- Po co ty młoda damo masz gotować Eliksir Miłości ?
- Mówiłam pani. To zadanie domowe , na eliksiry.
- Wiesz w tych czasach młodzież bardzo często kłamie. Musiałabym spytać się Severusa czy to prawda.
Ginny przewróciła oczami.
- To niech pani zapyta. Zależy mi żeby dostać te książkę i prosiłabym o dwa egzemplarze.
- Dobrze.. zaczekaj chwilkę. - Bibliotekarka właśnie zauważyła między półkami Snape'a. Szybko do niego podbiegła i gorączkowo gestykulując przekazała mu informacje o Ginny. Profesor powiedział do niej coś co widocznie nie spodobało się jej bo z dziwną miną wróciła do dziewczyny.
- Możesz wsiąść. - powiedziała. Po jej minie widać było , że o wiele większą frajdę sprawiło by jej danie uczennicy kary. Ginny szybko pobiegła po dwie egzemplarze książek z przepisem i wyszła z biblioteki. Mijała właśnie Malfoy'a.
- Hej ! Draco. Słuchaj , wybrałam eliksir. To.. eliksir miłości. Wiem , że będzie trudno go uwarzyć ale wzięłam dla Ciebie książkę. Mamy tylko pewien problem. Musimy zrobić ten eliksir w ferie, czyli wiesz za 2 dni , a ja.. To raczej nieprawdopodobne żebyśmy mogli spotkać się u mnie.
- Nie mamy problemu. Moi rodzice wyjeżdżają w pierwszy dzień ferii. Możesz przyjechać do mnie, do domu. Mam tam takie "mini laboratorium" od ojca. Ale na pewno pozwoli mi z niego skorzystać.
- Okej. Dogadamy się jeszcze jutro, okej ?
- Nie ma sprawy. Narazie. - uśmiechnął się do niej. Ginny pomachała mu lekko ręką po czym odwróciła się i poszła do salonu gryfonów. Spojrzała na zegarek. "Już 19?. Cholera. Muszę jeszcze odrobić zadanie na transmutację !"
Kiedy dziewczyna weszła do salonu natknęła się na Rona. Spiorunowała go wzrokiem po czym minęła go trącając jego ramię. Szybko weszła po schodach na górę , do sypialni. W swoim kufrze znalazła kartki papieru i pióro. Skończyła odrabiać zadanie ok. 21. Ginny szybko weszła do łazienki , wzięła prysznic i ubrała piżamę. Padnięta zasnęła bardzo szybko..
czwartek, 16 sierpnia 2012
8.
witam was po 14 dniach przerwy !
wiem, że niektórzy nie umieli się doczekać. mi też brakowało pisania : )
liczę na to, że 8 rozdział będzie się wam podobał tak samo tak jak wszystkie inne.
miłego czytania i przepraszam za błędy.
PS. Chciałam dodać, że bransoletka którą dostała Ginny od Draco miała być połączeniem Slytherinu z Gryffindorem, dlatego czerwień i zieleń, no i lew bo bohaterka jest jednak gryfonką. Żebyście nie myśleli , że nie znam barw Gryffindoru :D
______________
_____
Draco Malfoy właśnie szedł korytarze kiedy ją zobaczył. Trzymała w ręku notatnik, jak zwykle, żeby notować wszystkie dobre pomysły na temat ich projektu. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu kiedy na niego zerknęła. Mimowoli spojrzał na jej nadgarstek. Nie założyła bransoletki. Z każdym ich spotkaniem Draco miał nadzieję, że kiedy spojrzy na jej rękę będzie tam spoczywała czerwono - zielona bransoletka którą jej podarował. Na razie jednak nie doczekał się tego momentu.
- Cześć Ginny.
- Hej. - uśmiechnęła się - Masz przygotowane pytania? Muszę je zatwierdzić czy są w porządku.
- No jasne, ale przejdźmy może do biblioteki. Nie będziemy przecież stali. - oboje ruszyli w kierunku biblioteki. Kiedy tam weszli wszystkie szepty nagle ucichły i wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę. Ginny zarumieniła się "Oni myślą, że ja się z nim spotykam !" Szybko schowała się za najbliższą stojącą półką z książkami i powoli ruszyła w najbardziej oddalony stolik od innych. Usiadła na krześle i wzięła notatnik od Malfoy'a. Kiedy czytała ułożone przez niego pytania czuła, że on wpatruje się w nią, lecz kiedy podniosła wzrok on szybko go odwrócił.
- Pytania są okej, możemy je zadać. Zastanawiałam się tylko czy jeszcze dzisiaj przejdziemy do profesor McGonagall czy jutro?
- Myślałem żeby pójść teraz, oczywiście jeśli profesor będzie miała czas.
_____
Ginny zapukała do pokoju profesor McGonagall. Kiedy usłyszała "proszę." nacisnęła klamkę. Ciężkie drzwi otworzyły się z głośnym jękiem. Profesor siedziała przy biurku notując coś gorączkowo.
- Dzień dobry. Jak pewnie pani się domyśla, my w sprawie zadania domowego które zadał nam profesor Snape.
- Ohh tak. Severus mówił mi, że powinnam spodziewać się kilku wizyt. - uśmiechnęła się.
- Czy może ma pani czas, żebyśmy mogli zadać pani parę pytań?
- Przykro mi Ginny ale teraz niestety nie. Muszę powypełniać papiery które przyszły z ministerstwa. Przyjdźcie jutro około 16. A teraz wybaczcie muszę wracać do pracy. - zamoczyła pióro w atramencie i dalej notowała coś na papierze.
- Uhm. No dobrze. - Dziewczyna odwróciła się i wyszła razem z Draco z gabinetu.
_____
- To o której jutro się spotkamy? - zapytał Malfoy przerywając ciszę która panowała na korytarzu, przed salonem gryfonów.
- Myślałam żeby o 15:50 na korytarzu pod gabinetem profesor McGonagall.
- Mi pasuje. To do zobaczenia. - Uśmiechnął się do Ginny i ruszył do piwnicy gdzie znajdował się pokój wspólny Slytherinu.
______
Nazajutrz Ginny obudziła się w świetnym humorze. Wzięła szybki prysznic, włosy rozpuściła swobodnie na ramiona i założyła mundurek szkolny. O 9 chwyciła książki z transmutacji i pobiegła na zajęcia.
Kiedy wychodziła z klasy zerknęła na plan zajęć.
9:00 - transmutacja
10:20 - opieka nad magicznymi stworzeniami
11:00 - obrona przed czarną magią
12:00 - przerwa
14:00 - historia magii
15:00 - eliksiry
do 15:40
______
wiem, że niektórzy nie umieli się doczekać. mi też brakowało pisania : )
liczę na to, że 8 rozdział będzie się wam podobał tak samo tak jak wszystkie inne.
miłego czytania i przepraszam za błędy.
PS. Chciałam dodać, że bransoletka którą dostała Ginny od Draco miała być połączeniem Slytherinu z Gryffindorem, dlatego czerwień i zieleń, no i lew bo bohaterka jest jednak gryfonką. Żebyście nie myśleli , że nie znam barw Gryffindoru :D
______________
Ginny wypisano ze skrzydła szpitalnego po 2 dniach od spotkania z Draconem. W tym czasie przychodził do niej i rozmawiali o projekcie, ale dziewczyna na razie nie założyła jeszcze jego prezentu. Lecz kiedy wychodził zawsze otwierała szufladę by nacieszyć się widokiem pięknej bransoletki.
Dziewczyna wyszła ze skrzydła szpitalnego w pochmurny dzień. Wiał wiatr, niebo było zachmurzone. Czasami dało się dosłyszeć grzmoty dochodzące z oddali. Ginny patrzyła przez okna gdy szła w kierunku portretu Grubej Damy by dostać się do salonu gryfonów.
- Witaj Ginny, słyszałam o twoim wypadku. Jak się czujesz? - rozległ się donośny głos kobiety z portretu.
- Dzień dobry. Już lepiej. - uśmiechnęła się do Grubej Damy i weszła do salonu gryfonów, ponieważ kobieta otworzyła jej bez zapytania o hasło.
W salonie siedziała tylko Hermiona z Ronem i Harry'm. Kiedy ją zobaczyła, zerwała się z kanapy i pobiegła ją uściskać.
- Cześć Ginny! Posłuchaj, przepraszam, że nie odwiedzałam Cię często, ale.. tyle nauki. Sama wiesz. - widać, że dziewczyna miała wyrzuty sumienia.
- Spokojnie, wiem jak liczą się dla Ciebie oceny. Właśnie, jak tam twój projekt? - klapnęła na kanapę obok Rona (z nim nie musiała rozmawiać, widzieli się z rana).
- Idzie dobrze, ale wiesz, że Seamus nie jest dobrym partnerem. Odwalam całą robotę, wybrałam nauczyciela, ułożyłam pytania. On ma je zadać i zapisać odpowiedzi, ale nie wiem czy nawet z tego się wywiąże. A jak twoja praca?
- Idzie dobrze. Oczywiście Malfoy twierdzi, że musimy to robić razem więc muszę się z nim spotykać. - Nie przyznała się do tego, że spotkania są przyjemniejsze niż myślała. Nie wspomniała też nic o bransoletce którą jej dał. - Ale idzie dobrze. Ma mi dzisiaj przynieść pytania które przygotował. Wybrałam profesor McGonagall, a ty kogo?
- Ja? Profesora Flitwick'a.
Rozmawiały jeszcze chwilę, po czym Ginny spojrzała na zegarek.
- Już 15? Przepraszam Hermiona, ale jestem umówiona z Malfoy'em... tfu.. nie w sensie, że umówiona czy coś tylko wiesz, projekt i w ogóle.. lecę, pa ! - szybko wybiegła z dormitorium.
Hermiona popatrzyła na Ron'a który z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywał się w wyjście którym właśnie wyszła jego siostra.
- Widziałaś to? Jak zaczęła się jąkać? Mówiłem Ci, że on się jej podoba. Zrozumiałbym gdyby to był Harry lub ktokolwiek z gryffindoru, ale Malfoy?! Nie ma takiej opcji nie pozwolę na to.
- Ron, uspokój się. Na obecną chwilę te jej jąkania niczego nie udowadniają. A tym bardziej tego, że podoba jej się Draco. Zaczekaj parę dni i zobaczysz jak będzie. - Hermiona broniła przyjaciółki chociaż sama dobrze widziała jak ta się zachowuje.
Kiedy Hermiona poszła do pokoju, Ron nadal myślał o Ginny i o Draco. "Przecież ona jest moją siostrą ! Nie pozwolę żeby taki idiota jak Malfoy ją w sobie rozkochał a potem porzucił jak śmiecia. " Rozmyślając, wpadł na pomysł co zrobi żeby Ginny czuła się odepchnięta i nadal nienawidzona przez Malfoy'a, żeby zrozumiała, że łączy ich tylko jeden projekt.
Dziewczyna wyszła ze skrzydła szpitalnego w pochmurny dzień. Wiał wiatr, niebo było zachmurzone. Czasami dało się dosłyszeć grzmoty dochodzące z oddali. Ginny patrzyła przez okna gdy szła w kierunku portretu Grubej Damy by dostać się do salonu gryfonów.
- Witaj Ginny, słyszałam o twoim wypadku. Jak się czujesz? - rozległ się donośny głos kobiety z portretu.
- Dzień dobry. Już lepiej. - uśmiechnęła się do Grubej Damy i weszła do salonu gryfonów, ponieważ kobieta otworzyła jej bez zapytania o hasło.
W salonie siedziała tylko Hermiona z Ronem i Harry'm. Kiedy ją zobaczyła, zerwała się z kanapy i pobiegła ją uściskać.
- Cześć Ginny! Posłuchaj, przepraszam, że nie odwiedzałam Cię często, ale.. tyle nauki. Sama wiesz. - widać, że dziewczyna miała wyrzuty sumienia.
- Spokojnie, wiem jak liczą się dla Ciebie oceny. Właśnie, jak tam twój projekt? - klapnęła na kanapę obok Rona (z nim nie musiała rozmawiać, widzieli się z rana).
- Idzie dobrze, ale wiesz, że Seamus nie jest dobrym partnerem. Odwalam całą robotę, wybrałam nauczyciela, ułożyłam pytania. On ma je zadać i zapisać odpowiedzi, ale nie wiem czy nawet z tego się wywiąże. A jak twoja praca?
- Idzie dobrze. Oczywiście Malfoy twierdzi, że musimy to robić razem więc muszę się z nim spotykać. - Nie przyznała się do tego, że spotkania są przyjemniejsze niż myślała. Nie wspomniała też nic o bransoletce którą jej dał. - Ale idzie dobrze. Ma mi dzisiaj przynieść pytania które przygotował. Wybrałam profesor McGonagall, a ty kogo?
- Ja? Profesora Flitwick'a.
Rozmawiały jeszcze chwilę, po czym Ginny spojrzała na zegarek.
- Już 15? Przepraszam Hermiona, ale jestem umówiona z Malfoy'em... tfu.. nie w sensie, że umówiona czy coś tylko wiesz, projekt i w ogóle.. lecę, pa ! - szybko wybiegła z dormitorium.
Hermiona popatrzyła na Ron'a który z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywał się w wyjście którym właśnie wyszła jego siostra.
- Widziałaś to? Jak zaczęła się jąkać? Mówiłem Ci, że on się jej podoba. Zrozumiałbym gdyby to był Harry lub ktokolwiek z gryffindoru, ale Malfoy?! Nie ma takiej opcji nie pozwolę na to.
- Ron, uspokój się. Na obecną chwilę te jej jąkania niczego nie udowadniają. A tym bardziej tego, że podoba jej się Draco. Zaczekaj parę dni i zobaczysz jak będzie. - Hermiona broniła przyjaciółki chociaż sama dobrze widziała jak ta się zachowuje.
Kiedy Hermiona poszła do pokoju, Ron nadal myślał o Ginny i o Draco. "Przecież ona jest moją siostrą ! Nie pozwolę żeby taki idiota jak Malfoy ją w sobie rozkochał a potem porzucił jak śmiecia. " Rozmyślając, wpadł na pomysł co zrobi żeby Ginny czuła się odepchnięta i nadal nienawidzona przez Malfoy'a, żeby zrozumiała, że łączy ich tylko jeden projekt.
_____
Draco Malfoy właśnie szedł korytarze kiedy ją zobaczył. Trzymała w ręku notatnik, jak zwykle, żeby notować wszystkie dobre pomysły na temat ich projektu. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu kiedy na niego zerknęła. Mimowoli spojrzał na jej nadgarstek. Nie założyła bransoletki. Z każdym ich spotkaniem Draco miał nadzieję, że kiedy spojrzy na jej rękę będzie tam spoczywała czerwono - zielona bransoletka którą jej podarował. Na razie jednak nie doczekał się tego momentu.
- Cześć Ginny.
- Hej. - uśmiechnęła się - Masz przygotowane pytania? Muszę je zatwierdzić czy są w porządku.
- No jasne, ale przejdźmy może do biblioteki. Nie będziemy przecież stali. - oboje ruszyli w kierunku biblioteki. Kiedy tam weszli wszystkie szepty nagle ucichły i wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę. Ginny zarumieniła się "Oni myślą, że ja się z nim spotykam !" Szybko schowała się za najbliższą stojącą półką z książkami i powoli ruszyła w najbardziej oddalony stolik od innych. Usiadła na krześle i wzięła notatnik od Malfoy'a. Kiedy czytała ułożone przez niego pytania czuła, że on wpatruje się w nią, lecz kiedy podniosła wzrok on szybko go odwrócił.
- Pytania są okej, możemy je zadać. Zastanawiałam się tylko czy jeszcze dzisiaj przejdziemy do profesor McGonagall czy jutro?
- Myślałem żeby pójść teraz, oczywiście jeśli profesor będzie miała czas.
_____
Ginny zapukała do pokoju profesor McGonagall. Kiedy usłyszała "proszę." nacisnęła klamkę. Ciężkie drzwi otworzyły się z głośnym jękiem. Profesor siedziała przy biurku notując coś gorączkowo.
- Dzień dobry. Jak pewnie pani się domyśla, my w sprawie zadania domowego które zadał nam profesor Snape.
- Ohh tak. Severus mówił mi, że powinnam spodziewać się kilku wizyt. - uśmiechnęła się.
- Czy może ma pani czas, żebyśmy mogli zadać pani parę pytań?
- Przykro mi Ginny ale teraz niestety nie. Muszę powypełniać papiery które przyszły z ministerstwa. Przyjdźcie jutro około 16. A teraz wybaczcie muszę wracać do pracy. - zamoczyła pióro w atramencie i dalej notowała coś na papierze.
- Uhm. No dobrze. - Dziewczyna odwróciła się i wyszła razem z Draco z gabinetu.
_____
- To o której jutro się spotkamy? - zapytał Malfoy przerywając ciszę która panowała na korytarzu, przed salonem gryfonów.
- Myślałam żeby o 15:50 na korytarzu pod gabinetem profesor McGonagall.
- Mi pasuje. To do zobaczenia. - Uśmiechnął się do Ginny i ruszył do piwnicy gdzie znajdował się pokój wspólny Slytherinu.
______
Nazajutrz Ginny obudziła się w świetnym humorze. Wzięła szybki prysznic, włosy rozpuściła swobodnie na ramiona i założyła mundurek szkolny. O 9 chwyciła książki z transmutacji i pobiegła na zajęcia.
Kiedy wychodziła z klasy zerknęła na plan zajęć.
9:00 - transmutacja
10:20 - opieka nad magicznymi stworzeniami
11:00 - obrona przed czarną magią
12:00 - przerwa
14:00 - historia magii
15:00 - eliksiry
do 15:40
______
Po zajęciach Ginny pobiegła do dormitorium po kartkę z pytaniami do profesor McGonagall. Kiedy wyszła przez dziurę w portrecie Grubej Damy spotkała Pansy Parkinson.
- Co. Ty. Tu. Robisz? - wycedziła na widok Pansy.
- Nie bulwersuj się tak. Przyszłam przekazać Ci wiadomość od Draco. Powiedział , że nie chce się z tobą spotykać bo zabrudziłabyś go swoją brudną krwią, no i że masz sama zrobić to zadanie, bo on nie chce mieć z tobą nic wspólnego. No i powiedział, że ma nadzieję że i tak Cię to nie ruszy bo przecież nic do niego nie czujesz.
Ginny wpatrywała się w tą przesyconą jadem twarz. Wiedziała, że Parkinson triumfuje. Doczekała się tego, Malfoy ją... rzucił? Nie do końca, przecież nie byli ze sobą ale boli równomiernie do tego. Jedyne czego chciała teraz Ginny to rzucić się na Pansy a potem rozpłakać się i uciec do sypialni. Jednak dla rozpaczy najlepszym pomysłem jest wyżyć się na kimś kto jest pod ręką. Nie wiedząc dokładnie co robi, pod wpływem złości i smutku jej pięść wystrzeliła i uderzyła Pansy z niewiarygodną siłą w szczękę. Do uszu Ginny doszedł nieprzyjemny trzask. Zanim Parkinson pozbierała się z podłogi, gryfonka zdążyła wbiec do salonu wspólnego.
- Co. Ty. Tu. Robisz? - wycedziła na widok Pansy.
- Nie bulwersuj się tak. Przyszłam przekazać Ci wiadomość od Draco. Powiedział , że nie chce się z tobą spotykać bo zabrudziłabyś go swoją brudną krwią, no i że masz sama zrobić to zadanie, bo on nie chce mieć z tobą nic wspólnego. No i powiedział, że ma nadzieję że i tak Cię to nie ruszy bo przecież nic do niego nie czujesz.
Ginny wpatrywała się w tą przesyconą jadem twarz. Wiedziała, że Parkinson triumfuje. Doczekała się tego, Malfoy ją... rzucił? Nie do końca, przecież nie byli ze sobą ale boli równomiernie do tego. Jedyne czego chciała teraz Ginny to rzucić się na Pansy a potem rozpłakać się i uciec do sypialni. Jednak dla rozpaczy najlepszym pomysłem jest wyżyć się na kimś kto jest pod ręką. Nie wiedząc dokładnie co robi, pod wpływem złości i smutku jej pięść wystrzeliła i uderzyła Pansy z niewiarygodną siłą w szczękę. Do uszu Ginny doszedł nieprzyjemny trzask. Zanim Parkinson pozbierała się z podłogi, gryfonka zdążyła wbiec do salonu wspólnego.
_________
Ron Weasley dogadał się z Pansy Parkinson ! Sam nie mógł w to uwierzyć. Ale jednak oboje chcieli tego samego. Żeby Ginny nie chodziła z Malfoy'em. Ron szedł korytarzem w piwnicy po to , żeby zatrzymać ślizgona. Kiedy chłopak wyszedł z salonu ślizgonów, schowany za kolumną Ron wrzasnął:
- Petrificus Totalus !
Wycelował różdżkę prosto w Draco. Chłopak padł na podłogę. Ron szybko podbiegł chwycił go za ramiona i wciągnął do najbliższej skrytki na miotły, po czym zamknął ją na klucz, który wyrzucił gdzieś na schody. Zadowolony z siebie jak gdyby nigdy nic, spokojnym krokiem wracał do salonu gryfonów. "To zemsta za wszystko co zrobiłeś mi, moim przyjaciołom i rodzinie."
_________
- Petrificus Totalus !
Wycelował różdżkę prosto w Draco. Chłopak padł na podłogę. Ron szybko podbiegł chwycił go za ramiona i wciągnął do najbliższej skrytki na miotły, po czym zamknął ją na klucz, który wyrzucił gdzieś na schody. Zadowolony z siebie jak gdyby nigdy nic, spokojnym krokiem wracał do salonu gryfonów. "To zemsta za wszystko co zrobiłeś mi, moim przyjaciołom i rodzinie."
_________
Draco który leżał teraz w skrytce na miotły nie mógł się ruszyć. Wiedział, że na pewno Ron miał jakiś plan przez który Ginny obrazi się na niego. "Szlag! Dlaczego tak trudno jej uwierzyć w to, że się zmieniłem?! Ona nadal widzi we mnie egoistycznego lalusia którym byłem. Znowu będę musiał ją do siebie przekonywać a to nie jest łatwe !" Niestety , chłopak mógł tylko przeklinać w myślach. Mijały minuty a Malfoy wciąż leżał w skrytce modląc się aby ktoś go znalazł.
Subskrybuj:
Posty (Atom)